Sukces prof. Skarżyńskiego: Polska światową stolicą leczenia wad słuchu
„Życie jest za krótkie, by przejść przez nie byle jak i nie pozostawić po sobie na Ziemi choćby małego śladu. Ze wszystkich sił staram się robić to, co potrafię najlepiej, żeby nie żałować, że czegoś nie zrobiłem, nie wykorzystałem jakiejś szansy, kiedy mogłem pomóc drugiemu człowiekowi, a nie pomogłem” – to motto, którym stara się w życiu kierować profesor Henryk Skarżyński, założyciel i dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach, najczęściej nagradzany i doceniany polski lekarz. To dzięki niemu Polska jest światową stolicą leczenia wad słuchu, częściowej i całkowitej głuchoty, i to tu, do Polski przyjeżdżają lekarze z całego świata, żeby się uczyć. Lekarze w podwarszawskich Kajetanach wykonują najwięcej na świecie operacji poprawiających słuch: 15-18 tysięcy rocznie (to kilka razy więcej niż w czołowych ośrodkach światowych). Cyfry mówią same za siebie: 4 miliony konsultacji i badań, ponad pół miliona zabiegów chirurgicznych, ponad 12 tys. wszczepionych różnego rodzaju implantów słuchowych – to bilans 25-lecia Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu. – Nie ma w Polsce ani we współczesnej światowej medycynie drugiego takiego ośrodka, który w tak krótkim czasie osiągnąłby tak wysoką pozycję nie tylko w kraju, lecz także na świecie – przyznaje prof. Skarżyński. On sam ma za sobą ponad 210 tys. wykonanych zabiegów i operacji.
Znakomity organizator: kierowany przez niego Instytut nigdy nie był zadłużony (co jest ewenementem, jeśli chodzi o polskie placówki medyczne). Ale tu operacje odbywają się od wczesnego ranka (6.30–7.00) do późnego wieczora, by sprzęt i aparatura były jak najlepiej wykorzystane.
Mógłby być bohaterem niejednego hollywoodzkiego filmu, tak wielu osobom zmienił życie. Wszystko, co osiągnął, zawdzięcza sobie. Kto chce poznać jego charakter, może sięgnąć po „Powrót Beethovena”, napisaną przez niego niedawno powieść filmową, w której przeplatają się wątki autobiografii Profesora z historiami jego pacjentów oraz fragmentami listów Ludwika van Beethovena i wspomnieniami osób współczesnych kompozytorowi.
Czy dziś udałoby się ocalić słuch Beethovena?
Lista osiągnięć Profesora jest długa: jako pierwszy w Polsce wszczepił implanty: ślimakowy, do pnia mózgu, do ucha środkowego. Zapoczątkował pierwszy w świecie program leczenia częściowej głuchoty i zachowania resztek słuchowych, zoperował pierwszego w świecie pacjenta dorosłego z częściową głuchotą, a dwa lata później pierwsze w świecie dziecko z częściową głuchotą. Metoda, znana jako „metoda Skarżyńskiego”, została uznana za polską specjalność i wdrożona już w kilkudziesięciu ośrodkach na świecie. Nic więc dziwnego, że znając pasje muzyczne Profesora, który jest miłośnikiem muzyki klasycznej, zwłaszcza Beethovena, wielu jego pacjentów pytało, czy gdyby kompozytor żył w obecnych czasach, można byłoby ocalić mu słuch, który tracił? – Odpowiadałem trochę przewrotnie, że rzeczywiście, moglibyśmy pomóc Beethovenowi. Ale gdyby nie tracił słuchu, być może nie stworzyłby wielu utworów, którymi się zachwycamy – opowiada Profesor.
Książka ukazuje drogę, jaką przeszedł Henryk (alter ego Profesora), zanim osiągnął sukces. Rok 1973: opuszcza rodzinne strony, wyjeżdżając na studia do Warszawy. Studenckie życie, surowe warunki w akademiku czasu PRL, nauka do egzaminów, mecze w piłkę nożną z kolegami – Henryka wyróżnia ogromna ambicja, pracowitość, chęć bycia najlepszym, ale też wzruszające listy, które pisze do Mamy: „Jutro najtrudniejszy egzamin, test, chyba nie umiem ich jeszcze pisać. Potrafię narysować każdy mięsień, nerw, małą tętniczkę. W mojej grupie jestem jednym z najlepszych, wszyscy uczą się z moich rysunków. Mam ich tyle, że kiedyś wydam specjalny atlas (...). Mamo, po tym egzaminie przyjeżdżam do domu. W lipcu chcę być z Wami. Pomogę Ci, Mamo…” To Jej przez długie lata zwierza się z sukcesów, ale też z trudnych chwil. Jak wtedy, gdy 20 lat później dostanie od Ministerstwa Zdrowia odmowę finansowania stworzenia nowego Instytutu („dyrektor wyśmiał mój pomysł, nie chciał nawet popatrzeć na program, powiedział: Pan chce instytutu ucha, następny przyjdzie i będzie chciał instytutu kciuka lub palucha”).
Uparty, pracowity i ambitny, postawił na swoim, ale droga do sukcesu nie była łatwa. Nie zawsze pomysły nowych operacji (które nieraz przeczyły obowiązującym standardom) zyskiwały aplauz środowiska medycznego. Zdarzały się też momenty bardzo trudne, jak w 2014 roku, gdy spowodowane pomówieniami liczne kontrole groziły wręcz zawieszeniem działalności Instytutu. Trudna droga, podobnie jak trudne są opisane przez Profesora drogi życiowe pacjentów, którzy odzyskują słuch.
Czy jednak Beethovenowi można by dziś pomóc? – Możemy pomóc prawie każdemu. Implanty ślimakowe można wszczepić do ucha wewnętrznego po wykryciu wady wrodzonej już w pierwszych miesiącach życia. Implanty ucha środkowego znakomicie wspomagają słyszenie w przypadku różnych jednostek chorobowych, a implanty wszczepiane do pnia mózgu pomogą w przypadkach niewykształconych lub uszkodzonych bezpowrotnie nerwów słuchowych – mówi prof. Skarżyński. Kilkumiesięcznego dziecka, które urodziło się głuche, po roku korzystania z implantu nie sposób odróżnić od słyszącego od urodzenia rówieśnika. Osoby głuche i z głębokim niedosłuchem dzięki wszczepieniu implantów i rehabilitacji mogą nauczyć się mówić biegle (i to w kilku językach), grać na instrumentach, śpiewać. Najlepszych już od 7 lat można zobaczyć i posłuchać podczas organizowanego przez Profesora festiwalu Ślimakowe Rytmy. Zadziwiają świat, jak może grać i śpiewać osoba, która miała poważny deficyt słuchu.
Wiersze, jak przerwać ciszę
Już w szkole średniej zaczął pisać wiersze i pisze je nadal, nieraz w przerwach między operacjami, konsultacjami, na kongresach naukowych. Bardzo często są to wiersze o pacjentach.
Profesor jest też autorem libretta musicalu „Przerwana cisza”, który pokazuje historie życia osób, które urodziły się głuche lub z całkowitym niedosłuchem, ich pasje życiowe i problemy, zachwyt, ale często też brak zrozumienia otoczenia. Musical, do którego muzykę napisał Krzesimir Dębski, a reżyserował Michał Znaniecki, można było obejrzeć w Warszawskiej Operze Kameralnej. Obok zawodowych aktorów występowali pacjenci Profesora. Nie sposób było ich odróżnić od osób, które zawsze słyszały.
„Nie pozwoliłeś nałożyć więzów na swój umysł i swojego ducha”
Pierwsze telekonsultacje z wykorzystaniem Internetu zaczął przeprowadzać ponad 20 lat temu, kiedy jeszcze niemal nikt w Polsce nie słyszał o telemedycynie. Dzięki współpracy z prof. Andrzejem Czyżewskim i jego zespołem z Politechniki Gdańskiej stworzył kolejne narzędzia do badań diagnostycznych („Słyszę”, „Widzę” i „Mówię”). Zostały uznane za najlepsze innowacyjne wynalazki europejskie, obsypane nagrodami na najważniejszych salonach wynalazczości i postępu technologicznego w świecie. – Ma wybitną osobowość, jest bardzo otwarty na innowacje. On rozkwita, gdy ktoś przychodzi do niego z nowym pomysłem lub w czasie rozmowy pojawia się nowa idea. Oczy mu błyszczą, słucha, notuje, pamięta, a pamięć ma niezwykłą, potrafi przypomnieć ze szczegółami rozmowę sprzed 30 lat. W Polsce mamy za mało ludzi, którzy są tak otwarci; często jak się przedstawia komuś coś nowego, to widzi się, że on patrzy w sufit, w okno. A Henryk ma błysk w oku, jak usłyszy coś ciekawego – opowiada prof. Andrzej Czyżewski. Pierwszy projekt, przy którym współpracowali, to było urządzenie dla osób jąkających się, później wspólnie tworzyli systemy przesiewowe do masowych badań słuchu, wzroku i mowy poprzez Internet. – Ja miałem pomysł, by robić to przez Internet i wprowadzić do szkół, opracowałem go, natomiast 99 proc. sukcesu to był prof. Skarżyński. To on wprowadzał ten projekt w polskich szkołach i na kilku kontynentach! Każdemu inżynierowi, który ma pomysł na nową technologię, życzyłbym, żeby trafił na taką osobę – dodaje prof. Czyżewski.
Kolejne osiągnięcia telemedyczne: pierwsza na świecie Krajowa Sieć Teleaudiologii, a potem Międzynarodowa Sieć Teleaudiologii. Dzięki nim można przeprowadzić badania przesiewowe słuchu i mowy w Polsce, ale też innych krajach Europy, Azji, Afryki, Ameryki. Można też na odległość ustawić pracę procesora mowy, nadzorować rehabilitację.
Przeprowadzane przez niego operacje, szczególnie te, podczas których wszczepia implanty słuchowe, oglądają na żywo – znów dzięki telemedycynie – chirurdzy w Polsce i na świecie. Wykonał ich już grubo ponad tysiąc: w Polsce, ale też innych krajach Europy i na innych kontynentach. – W ramach globalnej światowej sieci telemedycznej „LION” pokazujemy na żywo też inne operacje poprawiające słuch, są oglądane na różnych kontynentach. Nie są to łatwe pokazy, trafiają się nietypowe przypadki chorób wrodzonych, nabytych; operuję, mając świadomość, że na moje ręce patrzy kilka tysięcy osób – mówi prof. Skarżyński.
Centrum Studiów Zaawansowanych Politechniki Warszawskiej przyznało mu wyróżnienie „Laus tibi non tuleris qui vinvula mente animoque”, czyli „Chwała Ci za to, że nie pozwoliłeś nałożyć więzów na swój umysł i swojego ducha”. Prof. Krzysztof Zaremba, ówczesny dziekan Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej (a dziś rektor PW), mówił wtedy o prof. Skarżyńskim: „Jest wizjonerem, ma znakomite pomysły, które konsekwentnie realizuje, ma wizję, patrzy w przyszłość. To człowiek wielu talentów”.
Praca, piłka i rodzina
Lista nagród jest bardzo długa: od Prezydenta, Premiera, ministrów zdrowia, nauki, gospodarki, edukacji, rozwoju regionalnego; medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości, Medal Prymasowski, Order Uśmiechu, Ecce Homo, tytuł Człowieka Wolności, Lodołamacza. Ma też m.in. nagrody Króla Belgii, prezydentów Gruzji i Ukrainy, papieża Franciszka, Złoty Medal Prix Gallien za „Krajową Sieć Teleaudiologii” (w międzynarodowym jury zasiada ponad 150 naukowców z całego świata, w tym kilkunastu laureatów Nobla). Najbardziej cieszą go sukcesy pacjentów, którzy dzięki przywróceniu słuchu komunikują się, realizują swoje pasje. I słowa rodziców małych pacjentów: „Spokojnie, z precyzją Mistrza ratuje życie. Do końca życia będę pamiętać o Tym Wspaniałym Cudotwórcy”.
W kwestionariuszu Prousta, na którego pytania odpowiedział Czesławowi Czaplińskiemu, przyznał, że jego największą wadą jest pracoholizm. – Sukcesy nie przychodzą same. Wymagają poświęcenia, samodyscypliny, determinacji i siły, która pozwala na pracę po kilkanaście godzin na dobę. Praca jest moją pasją, zawsze miała jednak konkretny cel: pomoc pacjentom. Ciągle przypominam sobie i współpracownikom: postępujmy tak jakbyśmy chcieliby wobec nas postępowano, gdy będziemy pacjentami – powtarza.
W jego życiu ważną rolę odgrywa rodzina: jest ojcem dwóch synów i szczęśliwym dziadkiem Zosi, Tosi i Marysi. Relaksuje się, jeżdżąc na nartach, spacerując po stworzonym wokół Instytutu w Kajetanach „Parku 10 tysięcy kroków” (tyle trzeba codziennie przejść, by przedłużyć życie o 10 lat) i grając w piłkę nożną, która jest jego pasją od dziecka. Gra co tydzień, zawsze o tej samej porze. Można go też spotkać na stadionie, jest zagorzałym kibicem. Wiedzą na temat piłki nożnej imponuje nawet komentatorom tego sportu.
W kontaktach z pacjentami: zawsze uważny i skoncentrowany. – Wzór delikatności, taktu, a jednocześnie bardzo pomocy i wspierający – mówi jeden z jego współpracowników. Jest twórcą Instytutu, ale też polskiej, europejskiej, a właściwie światowej szkoły leczenia, w czym pomaga mu stworzony przez niego zespół. Od współpracowników wiele wymaga (dlatego nie zawsze jest łatwym szefem) i często potrafi postawić na swoim, ale przede wszystkim dużo wymaga od siebie.
Nie siada na laurach, stara się wprowadzać kolejne innowacyjne metody leczenia. Nie poprzestaje na wadach słuchu: od kilku lat propaguje i organizuje (w ramach programu Po Pierwsze Zdrowie) kompleksowe badania profilaktyczne. Od 3 lat gromadzi też wszechstronne grono ekspertów na Kongresie Zdrowia Polaków, podczas którego pokazuje osiągnięcia polskiej medycyny, ale też bolączki systemu ochrony zdrowia. I niezmiennie apeluje, żeby na problemy zdrowia patrzeć ponad podziałami politycznymi. – Nigdy nie narzekałem, że czegoś nie da się zrobić. Za prezydentem USA Thomasem Jeffersonem powtórzę: „Jest nieprawdopodobne, ile może zrobić człowiek, jeżeli robi to systematycznie”. Pokonywanie barier może nie zawsze jest miłe, ale wtedy nie dawałoby takich szans, by pozostawić ślady na Ziemi – mówi Profesor.