Ustawa 1981. Dziambor: Poproszę po 15 tysięcy od każdego posła PiS
DoRzeczy.pl: Jak skomentuje Pan założenia nowego projektu ustawy o „weryfikacji covidowej”?
Artur Dziambor: Po pierwsze, chyba nikt się nie przyznaje do autorstwa tej ustawy. Oczywiście zgłosiła go grupa posłów, ale wiadomo, że ten tryb jest po prostu pewnym wytrychem. Po drugie, ta ustawa jest jeszcze głupsza niż to, co widzieliśmy wcześniej jako „Lex Hoc”. Celowo używam tego słowa, ponieważ człowiek, który to pisał, chce doprowadzić do sytuacji, w której ludzie na siebie będą nawzajem donosili. W ten sposób próbuje on zmusić nas do zaszczepienia się. Oczywiście pomysłodawcy tej ustawy mówią o tym, że przyjęcie preparatu absolutnie nie jest tam wymuszone. Podobnie wygląda to z testowaniem, które ma być wykonywane co tydzień. To pozwala nam sugerować, że ustawa została napisana konkretnie pod tych, którzy tymi testami handlują. Sprawi ona de facto, że ci, którzy dzisiaj inwestują w sprowadzanie testów, będą multimilionerami.
No właśnie, w ustawie przede wszystkim zwrócono uwagę na testowanie. Czy zatem osoby, które się zaszczepiły i uwierzyły w powrót do normalności, mogą czuć się zawiedzione?
To jest kwestia tego, o czym zawsze mówimy, czyli to że kampania rządowa okłamywała wszystkich. Mówiła „zaszczep się i wróć do normalności”. Pytanie, czy zaszczepieni czują, że żyją w normalnym świecie? Przecież nadal muszą nosić maseczki i teraz będą jeszcze wszędzie testowani, a poza tym nadal mogą się zarazić. Niestety tak to wygląda, ale najważniejszy w tej ustawie wątek kar.
Jeżeli ktoś się zarazi w miejscu pracy, może oskarżyć kogoś, kto się nie dał przetestować albo się nie zaszczepił. Wtedy ta potencjalnie zarażająca osoba dostaje mandat w wysokości 15 tysięcy zł za roznoszenie wirusa. Karę ma nałożyć wojewoda drogą administracyjną, a więc przy okazji wymyślili coś do roboty dla wojewodów, bo wcześniej nie było widać ich pracy. Mówiąc poważnie, rzeczywiście ten tryb jest zadziwiający. Jak ktoś mógł wymyślić przepis o domniemaniu zarażenia? To jest coś, czego chyba nigdy nie widzieliśmy na oczy. Komentując tę ustawę, stwierdziłem fakt, że najprawdopodobniej biorąc pod uwagę jej zapisy, najprawdopodobniej sam zaraziłem się w Sejmie, po czym spędziłem 2 tygodnie w domu, a potem ponad tydzień w szpitalu i teraz zgodnie z tą ustawą mógłbym oskarżyć wszystkich posłów o to, że mnie zarazili.
Zapewne byłby to dla Pana dobry interes.
Tak, mówiłem wcześniej w jednej stacji, że oskarżam posłów PiS-u o to, że mnie zarazili. Nie wiem, który z nich, ale skoro stosujemy zbiorową odpowiedzialność, to idźmy w całość. Poproszę na moje konto po 15 tysięcy zł od każdego posła partii rządzącej, to jest 3,5 miliona zł. Czekam na przelewy, bo zgodnie z tą ustawą należy mi się odszkodowanie. Nie wiem, kto mnie zaraził, ale zaraziłem się w Sejmie, a w Sejmie przebywają głównie posłowie i z nimi się spotykam. Żarty jednak na bok. Podsumowując, zapisy tej ustawy są absurdalne i nie wiem, kto na to wpadł, ale musiał on być naprawdę mocno nieprzygotowany do merytorycznej dyskusji na temat własnych pomysłów.
W ostatnich dniach minister edukacji i nauki zadecydował o powrocie do zdalnego nauczania. Jak ocenia Pan ten pomysł?
Decyzja o tym, że nie będzie lekcji dla klas od piątej wzwyż nie ma żadnego większego uzasadnienia. Rzeczywiście, u dzieci z klas 0-4 jest najciężej o to, aby zajęcia online rzeczywiście się odbywały i nie były jakąś farsą, ale po części odnosi się to również do starszych roczników. Do tego należy dodać kwestię zasiłku opiekuńczego, który trzeba wypłacić w momencie, gdy rodzic pozostaje z dzieckiem w domu. Jako Konfederacja od samego początku stoimy na stanowisku, że nie powinno być żadnych lockdownów i tego typu restrykcji. Dziś mamy ponad milion ludzi na kwarantannach, w tym co najmniej połowę z tego stanowią dzieci, które zostały wysłane do domu, ponieważ nauczycielka miała pozytywny test na COVID. W ten sposób możemy mieć sytuacji, w której co roku zamykamy się w domach na cały okres jesienno-zimowy, właściwie paraliżując nasze życie społeczne.
Co Pańskim zdaniem należy zrobić w obecnej sytuacji?
Należy zadecydować, że wracamy do normalności tak jak Wielka Brytania czy Dania, a za chwilę prawdopodobnie większość państw europejskich, albo idziemy w stronę dziwacznego zamykania się. I zamordystycznych obostrzeń. Obecnie mamy taką sytuację, że rząd nie do końca jest zdecydowany, jeżeli chodzi o edukację zdalną. Osobiście uważam, że minister Czarnek wielokrotnie deklarował swój sprzeciw wobec zamykania szkół, natomiast uległ naciskom ze strony innych ministrów dbających o spójność przekazu na tematy pandemiczne. Jak wiadomo, kiedy statystyki są niekorzystne, to wówczas trzeba pokazać, że coś się robi i temu ma służyć zamykanie szkół.