Obok zdrowotnego spłacamy dług gospodarczy

Dodano:
Polski Ład, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Leszek Szymański
Dziennik zarazy | Wpis nr 691 || Czy pamiętacie jak wszyscy na samym początku się martwili co to będzie z firmami jak pójdziemy w lockdown? W Kwarantannie Pierwszej to było oczywiste, to znaczy – zamykamy się wszyscy, przeczekamy 2-3 tygodnie, kto przechoruje to się uodporni, reszta do szpitali, pechowcy na cmentarz. I będzie po resecie. Za te 2-3 tygodnie wyjdziemy na świat, zaś tarczami ochronimy zawieszony biznes. Ale się przeciągnęło do… dziś.

Ja już ostrzegałem przedsiębiorców od samego początku, że jak się nie zorganizują, to ich rozjedzie walec kowidowy. Ale ze statystyk wychodziło, że mimo tej przewlekłości daliśmy radę tymi tarczami. Gdy się popatrzy na bilans firm zamykanych i otwieranych to wychodzi mniej więcej po równo. Ale gwałtowny wzrost firm zamykanych wystrzelił dopiero w grudniu 2021 roku. To oznacza, że mieliśmy do czynienia z długiem gospodarczym. Na wzór tego zdrowotnego, który polega na tym, że niezdiagnozowane problemy podskórnie się kumulują i wystrzeliwują nagle w kilku kierunkach.

Co się więc kumulowało do tej pory tak, że rachunki przychodzą dziś? Myślę, że głównie mieliśmy do czynienia z tym, że udzielona pomoc wymagała od przedsiębiorców kontynuowania działalności przedsiębiorstw. Tarcze i koła ratunkowe (niektóre betonowe) dawały nadzieję, że się jednak pociągnie. Druga nadzieja to taka, że jak będzie się luzowało obostrzenia to ludzie masowo ruszą po usługi małego biznesu. Ale tak się nie stało, nie wiadomo w jakim stopniu był to czynnik zmiany nawyków i strachu, czy braku pieniędzy, czy choćby oszczędzania na czasy, które pokazują się dziś coraz gorsze. Głównym zaś powodem nagłego zamknięcia się tylu tysięcy firm – ostateczny bilans zamkniętych do otwartych w pandemii to -68.000 – zwłaszcza skokowego w grudniu może być… Nowy Ład. Widać to po ocenie sytuacji – spadek generują mikroprzedsiębiorstwa.

Przecież Nowy Ład wymierzony jest głównie w klasę średnią, liniowców, którzy stanowią gros małego polskiego biznesu. I im przestało się opłacać. Znowu – tak jak z pandemią, w której nie wirus jest największym problemem, tylko nasza reakcja na niego – tak i teraz z gospodarką – Nowy Ład miał być pomyślany jako remedium, podniesienie się po kowidowym zawieszeniu, a w rzeczywistości uderzył w grupę, która głównie na tym ucierpiała. Ucierpiała, bo dostała kwarantannowy cios, dziś zaś nie dostaje pomocy, by wyjść z tych trudnych czasów, tylko następny, podatkowy sierpowy. A więc wiecznie rodząca się klasa średnia w III RP, codziennie kopana za każdej władzy, może przejść na biernych biorców państwowego systemu redystrybucji. Tylko, że bez niej zasilanego z czego?

Bilans jest ponury, bo z badań (już z października 2020 roku) wynika, że to było niepotrzebne. A mamy do tego wystarczający dystans i podbudowę naukową. Przebąkiwało się o tym od dawna, że lockdowny nie miały żadnego znaczenia w powstrzymaniu transmisji wirusa. A taka reakcja wymusiła dwie rzeczy – obie niekorzystne. Firmy zaczęły mieć pod górkę, zaś teren „wyrównywało się” tarczowymi pieniędzmi, które dziś wracają do nas w postaci inflacji. A więc, jak np. w takiej Szwecji, nie trzeba było tego robić, bo wiele polskich firm do tej pory by hulało, zatrudniało i płaciło podatki. A teraz firmy się zwijają, zaś pieniądze wydrukowane na ratowanie ich przed lockdownem, który nie był jakimś wirusem, tylko decyzją, wracają do nas w postaci części składowej drożyzny.

A wiecie co to jest ponad 100.000 zamkniętych firm (bo te -68.000 to tylko wynik odejmowania założonych od zamkniętych, zaś samych zamkniętych było znacznie więcej)? To 100.000 zawiedzionych nadziei, niekiedy bankructw, zmarnowane inwestycje na założenie firmy, często zwolnienia i tragedie osobiste i rodzinne. Przedsiębiorczość Polaków, jeden z naszych głównych atutów gospodarczych, została poddana ciężkiej próbie. Nie wszyscy byli w stanie ją przejść i obawiam się, że się na zawsze zawiedli co do tego, czy warto brać sprawy we własne ręce w państwie, które takim decyzjom nie sprzyja. Ba, czyni ze swych przedsiębiorców wroga publicznego społeczeństwa równych żołądków.

Mamy więc do czynienia, obok długu zdrowotnego, z długiem gospodarczym. I tak, jak z tym pierwszym będzie on do nas przychodzi długo, niepłacony, w formach nieoczekiwanych, z rosnącymi odsetkami strat. Na przykład inflacji i podążających za nią wzrostem podatków. Tylko kto je zapłaci, skoro klasa średnia odchodzi w społeczny niebyt, zaś unikanie płacenia podatków przez duże korporacje (międzynarodowe) przybrało już w Polsce rozmiary kuriozalne? Nożyce te rozchodzą się, a mogą przeciąć w każdej chwili włos, na którym wisi władza.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy dostępne na blogu "Dziennik zarazy".

Źródło: dziennikzarazy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...