Scholz ostro odpowiada Schroederowi: To ja jestem kanclerzem
— Jeśli dobrze rozumiem porządek konstytucyjny Republiki Federalnej Niemiec, to jest tylko jeden kanclerz federalny, a jestem nim ja – powiedział Scholz dla ZDF, odnosząc się do wypowiedzi jednego ze swoich poprzedników na stanowisku, który ostrzegał Kijów przed "pobrzękiwaniem szabelką" komentując dostawy broni na Ukrainę, która jest wysyłana z innych państw.
Lider SPD podkreślił, że nie prosił Gerharda Schroedera o jakiekolwiek doradztwo, a były kanclerz mu żadnej rady nie udzielił. Takie stanowisko pochwalił szef Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) Markus Söder, który dodał że obecny szef rządu w Berlinie powinien zasięgnąć w sprawie Ukrainy opinii Angeli Merkel.
Tygodnik "Der Spiegel" przypomniał, że 77-letni Schroeder przyjaźni się od lat z Władimirem Putinem i i pełni funkcję szefa rady nadzorczej rosyjskiego koncernu państwowego Rosnieft. W opublikowanym artykule podkreślono, że zaangażowanie byłego kanclerza w sprawy Moskwy i jego poparcie dla polityki Kremla jest szeroko krytykowane w Niemczech.
"Połowa świata śmieje się z Scholza"
Media nie oszczędzają jednak również obecnych władz. Bawarska gazeta "Münchner Merkur" stwierdza, że SPD, reprezentowana przez Scholza, to "partia-orędowniczka pokoju", która "przegapiła rozmieszczenie 100 tysięcy żołnierzy przez Putina" przy granicy z Ukrainą.
"Aż połowa świata zaczęła naśmiewać się z Olafa Scholza i jego koalicji rządowej. I teraz sytuacja jest bardzo trudna" – podkreśla niemiecki dziennik, którego cytuje polska redakcja Deutsche Welle.
"Uzasadnione obawy" Europy
"Po kakofonii w ostatnich dniach nie należy się spodziewać, że jedno spotkanie kryzysowe wiodących socjaldemokratów może przysypać głębokie podziały nowo powstałej partii kanclerskiej" – pisze "Münchner Merkur", nawiązując do poufnych konsultacji w sprawie sytuacji na Ukrainie, które odbyły się na zaproszenie szefa SPD Larsa Klingbeila.
Autor artykułu uważa za uzasadnione obawy innych państw, że Niemcy w sprawie Ukrainy po raz kolejny wkraczają na własną drogę. "Według europejskich rachub, byłoby to po wycofaniu się z energii atomowej, po chaosie migracyjnym i budowie rurociągu bałtyckiego czwarte samowolne działanie w ciągu dziesięciu lat" – wskazuje.