Putin: Zachód próbuje zrzucić na Rosję winę za własne błędy
– Tam (na Zachodzie - red.) ceny na nośniki energii rosną, ale nie z naszej winy. To wynik ich własnych błędnych kalkulacji. Nie powinni nas za to obwiniać – stwierdził Putin podczas spotkania z członkami rządu.
– To samo dotyczy gwałtownego wzrostu cen ropy i produktów naftowych w Stanach Zjednoczonych. Ogłosili, że zamykają import rosyjskiej ropy na rynek amerykański, ceny tam są wysokie, inflacja jest bezprecedensowo wysoka. Próbują zrzucić na nas winę za skutki własnych błędów – przekonywał rosyjski przywódca, którego cytuje agencja TASS.
"Nie mamy z tym nic wspólnego"
Według Putina, "to wszystko jest oczywiste dla ekspertów rynkowych, ponieważ podaż rosyjskiej ropy na rynek amerykański nie przekracza 3 procent". – To znikoma ilość, a ich ceny rosną. Nie mamy z tym absolutnie nic wspólnego i nawet tutaj zakaz importu rosyjskiej ropy nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. Po prostu chowają się za tymi decyzjami, aby jeszcze raz oszukiwać własną ludność – mówił.
Zwrócił uwagę, że Stany Zjednoczone próbują nawet negocjować z tymi krajami, w stosunku do których Waszyngton nałożył niegdyś "bezprawne restrykcje". – Są gotowi zawrzeć pokój z Iranem, natychmiast podpisać wszystkie dokumenty z Wenezuelą. Pojechali do Wenezueli na negocjacje, ale nie powinni byli wprowadzać tych bezprawnych sankcji – stwierdził.
– To samo stanie się w stosunkach z naszym krajem, nie mam co do tego wątpliwości – powiedział Putin.
Wojna na Ukrainie winduje ceny surowców
Rosyjska inwazja na Ukrainie winduje i tak już wysokie ceny gazu i ropy naftowej. Na stacjach paliw w Polsce benzyna kosztuje prawie 7 zł za litr, a olej napędowy ponad 7,50 zł.
We wtorek Stany Zjednoczone nałożyły embargo na import energii z Rosji. – Zakazujemy wszelkiego eksportu rosyjskiego gazu i ropy. Surowce nie będą już przyjmowane w amerykańskich portach. Ma to być kolejna blokada dla wojennej maszyny Putina – ogłosił prezydent USA Joe Biden.
Unijne sankcje wobec Rosji nie obejmują sektora energetycznego. Sprzeciwiają się temu m.in. Niemcy i Węgry.