"Jak zarabiali, tak zarabiają". Lisicki o szansach Ukrainy i sankcjach na Rosję
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" komentował bieżące wydarzenia polityczne na antenie Radia WNET. Prowadzący Krzysztof Skowroński poruszył kwestię szans Ukrainy na wygraną, dalszych planów Putina. Przedmiotem rozmowy były także zachodnie sankcje.
Lisicki: Powrót do stanu quo ante jest mało prawdopodobny
Prowadząc chłodną analizę bez emocji, Lisicki ocenił, że ukraińska armia ma szansę wyprzeć siły rosyjskie z terytoriów, które zostały opanowane po 24 lutego, ale nie z Doniecka i Ługańska. Wskazuje, że taki wariant także nie wydaje się bardzo prawdopodobny, ponieważ oznaczałby upadek reżimu Putina i wymianę go na kogoś innego. – To oznaczałoby tak naprawdę przyznanie się Rosji do porażki. Publicysta przypomniał w tym kontekście, że rosyjski system władzy legitymizuje się zwycięstwami militarnymi.
Jego zdaniem prezydent Rosji będzie mógł po upadku Mariupola przedstawić zdobycie korytarza lądowego z Donbasu na Krym jako swój sukces. Nie wyklucza jednocześnie, że Rosjanom może się nie udać nawet zdobyć Mariupola. Lisicki zauważa, że zdaniem części ekspertów "być może […] celem tej obecnej akcji Rosjan armii rosyjskiej jest zdobycie terenów aż do Dniepru", ale jest to perspektywa dalsza i ciężko powiedzieć, czy może im się to udać przy siłach, jakimi obecnie dysponują.
Lisicki: Efekty mocnych sankcji są bardzo ograniczone
Publicysta przypomniał również argumenty, dlaczego w jego ocenie nie da się na obecną chwilę obronić często powtarzanej w Polsce tezy, że "Putin już przegrał wojnę".
– Mówienie o przegranej Rosji jest zdecydowanie przedwczesne. Na czym ta przegrana Rosji miałaby polegać? Do tej pory Zachód użył wobec Rosji bardzo daleko idących sankcji, największych w historii. Być może odetnie jeszcze gaz i ropę. Efekty tej zmasowanej akcji są ograniczone, ponieważ Rosja w przeciwieństwie do znanych z przeszłości państw, w stosunku do których można było stosować blokadę gospodarczą, nie jest wyspą – powiedział redaktor naczelny "Do Rzeczy".
– Rosja jest wielką częścią kontynentu europejskiego i azjatyckiego, co sprawia, że nawet tak drastyczne sankcje spełniają bardzo ograniczoną rolę, ze względu na bliską relację między Rosją a Chinami i coraz bliższą między Rosją a Indiami. Straty wynikające z sankcji zachodnich Rosja powetuje sobie na wschodzie w relacjach z państwami azjatyckimi. Nic nie wskazuje na to, żeby mimo nacisków i presji Zachodu ta sytuacja się zmieniła – zauważył Lisicki.
Lisicki przypomniał w tym kontekście wypowiedź prezydenta Chin, który po raz kolejny skrytykował nałożenie na Rosję sankcji gospodarczych, podkreślając, że przynoszą one szkody dla globalnego łańcucha dostaw.
– Jeśli chodzi o Indie, to sytuacja zmieniła się w tym sensie, że w ciągu jednego miesiąca Rosja sprzedała tam tyle ropy, co w całym poprzednim roku. Ra ropa później trafia do świata już nie jako rosyjska, tylko jako hinduska. Jest droższa, a Rosjanie tak jak zarabiali, tak zarabiają – tłumaczył Lisicki, puentując ten wątek, że cel sankcji w postaci powstrzymania zdolności bojowych Rosji nie został osiągnięty.