Rzecznik Kremla: Jesteśmy zaniepokojeni wiadomościami z Naddniestrza
We wtorek rano eksplozja zniszczyła dwie anteny radiowe w Naddniestrzu, separatystycznym regionie Mołdawii. Do ataków dochodzi drugi dzień z rzędu. W poniedziałek odnotowano serię wybuchów nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, stolicy Naddniestrza.
W odpowiedzi na te wydarzenia prezydent Mołdawii Maia Sandu zwołała posiedzenie Najwyższej Rady Bezpieczeństwa. Władze w Kiszyniowie obawiają się rosyjskich prób przejęcia kontroli nad Nadniestrzem, które Moskwa wspiera gospodarczo i politycznie.
Jest reakcja Kremla
– Uważnie obserwujemy, jak rozwija się sytuacja w Naddniestrzu. Z pewnością wiadomości, które stamtąd pochodzą, budzą niepokój – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, cytowany przez agencję TASS.
Jak dodał, prezydent Rosji Władimir Putin nie ma jeszcze zaplanowanej rozmowy ze swoją mołdawską odpowiedniczką Maią Sandu. – Na razie żadne kontakty nie są planowane, nie ma takich planów – stwierdził Pieskow w rozmowie z dziennikarzami.
Jednocześnie nie chciał odpowiedzieć na pytanie, kto może stać za tym, co dzieje się w Naddniestrzu, tłumacząc, że nie ma nic do dodania na ten temat.
Po Ukrainie Rosja pójdzie dalej?
Ukraińskie władze, które od 24 lutego toczą wojnę z Rosją, uważają, że celem Moskwy jest nie tylko wschodnia i południowa Ukraina, co ma pozwolić Rosjanom na połączenie się z Krymem, ale również właśnie Naddniestrze.
Jak podkreśla Reuters, to odcięłoby całą linię brzegową Ukrainy i oznaczałoby, że siły rosyjskie przesuną się setki kilometrów dalej na zachód, obok głównych ukraińskich miast nadmorskich – Mikołajewa i Odessy.
W ubiegłym tygodniu generał Rustam Minnekajew, zastępca dowódcy Centralnego Okręgu Wojskowego Rosji, stwierdził, że celem Moskwy jest przejęcie pełnej kontroli nad południową i wschodnią Ukrainą. W ten sposób Rosjanie po raz pierwszy od początku inwazji przyznali, że walczą o utworzenie korytarza lądowego przez terytorium Ukrainy, łączącego Rosję z Krymem, który anektowano w 2014 r.