USA: Uczniom grożą kary za nieużywanie zaimków "transpłciowych"
Administracja szkół publicznych hrabstwa Fairfax w stanie Wirginia najwyraźniej wzięła sobie do serca działania „katolickiego” prezydenta Joe Bidena i rozważa karanie uczniów, którzy zwracają się do swoich „transpłciowych” kolegów i koleżanek używając ich prawdziwych imion oraz zaimków odpowiadających ich prawdziwej płci.
Nowe kary za domniemaną „mowę nienawiści”
Urzędnicy zaktualizowali 70-stronicowy podręcznik zatytułowany „Prawa i obowiązki uczniów”, dodając zapisy o „mowie nienawiści”, która miałaby objawiać się poprzez nieuznawanie „nowej” płci u innych dzieci cierpiących na zaburzenia tożsamości płciowej. Jak określiła administracja, gdyby określanie „transpłciowych” kolegów i koleżanek zgodnie z ich prawdziwą płcią powtarzało się z dużą „częstotliwością i intensywnością”, to zostanie to uznane za „dyskryminujące nękanie”, za co grozi np. 5 dni zawieszenia w prawach ucznia oraz inne środki dyscyplinarne.
Publiczna administracja szkolna poszła tak daleko w hołdowaniu językowej poprawności politycznej, że w dokumencie mówi się nie tylko o „obelgach opartych na rzeczywistej lub domniemanej tożsamości płciowej”, ale także o czymś, co zostało określone jako „złośliwe mylenie płci”, a opisane właśnie jako mówienie „ona” o dziewczynie, a „on” o chłopaku, którzy uznali, że ich płeć jest inna niż faktyczna. Wprowadzono przy tym terminy deadnaming (dosłownie: nazywanie kogoś „martwym imieniem”) i misgendering (właśnie wspomniane „mylne” określanie płci).
Administracja szkolna ogranicza prawa rodziców i prawa religijne
Uczniom, którzy konsekwentnie będą używali prawdziwych imion i zaimków swoich kolegów grozi wizyta u najwyższego urzędnika administracji szkolnej, który może podjąć decyzję nawet o wydaleniu ze szkoły.
Tak radykalne kroki zarządców krytycznie oceniają rodzice, którzy w rozmowie z lokalnymi mediami zwracają uwagę na pogwałcenie praw sumienia i prawa do posiadania światopoglądu zgodnego z przekonaniami religijnymi. Za „niebezpieczne” i „szkodliwe” uznała nowe przepisy matka i była wychowawczyni szkolna z tego okręgu, Debra Tisler. Inna matka, Stacy Langton, przypomniała niedawny skandal, kiedy podano do wiadomości, że jedna ze szkół posiada w swojej bibliotece książki o charakterze pornograficznym i wskazała, że „rodzice tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia”.