Brudziński: Tusk i Weber kierują się zasadą "fur Deutschland"
DoRzeczy.pl: Przewodnicząca oraz wiceprzewodnicząca KE krytykują ustawę dot. sądownictwa i ponownie pojawiło się zagrożenie ws. wypłaty środków z KPO. Czy to typowe grillowanie Polski, czy może już polityczna walka wewnątrz UE?
Joachim Brudziński: Mamy tutaj dwa elementy. Jeden to wspomniana przez pana próba nacisku lewicowej, żeby nie powiedzieć lewackiej, większości w PE. Jakikolwiek element współpracy wynikający z Traktatów pomiędzy instytucjami europejskimi, a suwerennym rządem państw narodowych jest niemożliwy w wypadku, gdy rząd jest sformułowany przez ekipę nie wchodzącą w skład tej wielkiej rodziny brukselskiej-lewicowej elity. Obserwujemy to od 2015 roku, od kiedy Zjednoczona Prawica objęła władzę w Polsce. Od tamtej pory relacje wynikające z Traktatów są oprotestowywane lub określane mianem wspierania rządów niedemokratycznych. Takie postacie, jak pani Jourova, czy pan Timmermans są osobami, które kierują się po prostu niechęcią czy nawet nienawiścią wobec konserwatywnych rządów. Jest jeszcze element związany z osobą samej pani komisarz von der Leyen, która wypowiedziała bulwersujące słowa podczas ostatniego kongresu EPP, gdzie zwróciła się do Donalda Tuska: drogi Donaldzie, mam nadzieję, że zobaczymy ciebie jeszcze w roli premiera.
Nie miała prawa tak stwierdzić?
Jest przewodniczącą Komisji Europejskiej. To wychodzenie poza reguły demokratyczne. Teraz każda decyzja rządu, która przez KE będzie uznawana za kontrowersyjną, może być postrzegana przez pryzmat tych słów oraz słowa samego Tuska, który wracając do polskiej polityki przyznał, że przyjeżdża z gotowym planem i jest dogadany z Brukselą. Dla nas to sygnał, że dziś musimy sobie radzić z oszalałym lewactwem w Parlamencie Europejskim oraz totalną opozycją, która stosuje metodę „ulica i zagranica”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.