Kapłan z Charkowa: Coraz trudniej o pomoc humanitarną
W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną (KAI) kapłan zaznaczył, że Caritas stara się, by pomoc trafiła do jak najszerszego grona osób. Jednak z konieczności trzeba ją w pewien sposób ograniczać. Duchowny zwrócił też uwagę na coraz większe napięcie psychiczne i narastające przygnębienie wśród mieszkańców miasta. Podkreślił, jak w tej sytuacji ważna jest obecność i duchowe wsparcie.
Konsekwencje wojny
Ks. Wojciech Stasiewicz zwrócił uwagę na to, iż w Charkowie coraz bardziej odczuwalne są konsekwencje wojny związane zarówno z sytuacją bytową ludzi, jak i z ich stanem psychicznym. Po optymistycznym maju, kiedy wydawało się, że Rosjanie się wycofują, sytuacja zaczęła się zmieniać na niekorzyść. Od czerwca miasto jest regularnie ostrzeliwane przez rakiety. Od dwóch do sześciu rakiet spada codziennie w różnych częściach Charkowa około godz. 23:00, 04:00 w nocy lub w ciągu dnia. Jak poinformował tamtejszy kapłan, w ostatni poniedziałek, 11 lipca pierwsze rakietowe uderzenia w centrum Charkowa miały miejsce około 03:40 w nocy. Zaatakowana została szkoła i budynek mieszkalny. Po godz. 09:00 czasu polskiego na miasto spadło kolejnych 10 rakiet. – Każda z nich miała po około 250 kg, więc zniszczenia są przeogromne. Niestety, potwierdzone już jest, że zginęły trzy osoby a przynajmniej 20 zostało rannych – mówił KAI.
– Rosja powtarza wielokrotnie kłamstwa, że ostrzeliwane są obiekty wojskowe, natomiast od ponad półtora miesiąca żaden obiekt wojskowy ani miejsce związane z obroną terytorialną czy wojskową nie ucierpiały. Atakowane są budynki cywilne – budynki mieszkalne, szkoły, infrastruktura ekonomiczna – stwierdził ks. Stasiewicz. Jego zdaniem, można szacować, iż liczba mieszkańców Charkowa to obecnie mniej więcej 30 proc. ludności sprzed wojny.