• Autor:Zofia Magdziak

Ekspertka OSW: Moskwa pogodziła się z członkostwem Finów i Szwedów w NATO

Dodano:
Szef MSZ Finlandii Pekka Haavisto, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i szef MSZ Szwecji Ann Linde. Źródło: PAP / STEPHANIE LECOCQ
Moskwa pogodziła się z perspektywą członkostwa Finów i Szwedów w Sojuszu, w tym momencie zależy jej, aby na terytorium tych państw nie powstała istotna infrastruktura natowska, nie zostały rozmieszczone większe siły – tłumaczy w rozmowie z DoRzeczy.pl koordynatorka Programu bezpieczeństwa regionalnego w OSW Justyna Gotkowska.

W reakcji na rosnące napięcie na linii Moskwa-NATO, w ubiegłym tygodniu fiński parlament przegłosował ustawę pozwalającą na budowę dodatkowego umocnienia na granicy z Rosją. Jakiego rodzaju działań obawiają się Finowie ze strony rosyjskiej?

Justyna Gotkowska: Finowie na pewno nie boją się ataku militarnego, ale oczywiście nie wykluczają różnego rodzaju działań hybrydowych. To o czym mówią publicznie to raczej cyberataki na infrastrukturę krytyczną, kampania dezinformacyjna czy zakłócenia sieci elektroenergetycznej. Mówią również o prowokacjach militarnych, ale chodzi raczej o naruszanie przestrzeni powietrznej, wód terytorialnych, ale nie ingerencję zbrojną. Finowie widzą bowiem, że siły rosyjskie są związane na Ukrainie i Rosja nie byłaby w stanie podjąć działań wojskowych na dodatkowym froncie. To był też jeden z czynników dlaczego Finowie zdecydowali się właśnie w tym momencie na ubieganie się o członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim.

Czy na fińskiej granicy może dojść do ataku hybrydowego, podobnego do tego co od zeszłego roku obserwujemy na granicach polsko-białoruskiej i litewsko-białoruskiej?

Finowie mieli już do czynienia z taką falą migrantów z Bliskiego Wschodu, na przełomie 2015 i 2016 roku, na północnym odcinku fińsko-rosyjskiej granicy. Rosja otworzyła wówczas tzw. arktyczny szlak migracyjny wiodący przez rosyjskie terytorium w celu wywarcia presji na swojego zachodniego sąsiada. Z tym samym problemem zmagali się wówczas Norwegowie. To były reperkusje trwającego od 2015 roku kryzysu migracyjnego, ale celowo podsycane przez Rosję. Wówczas Finlandia i Rosja rozwiązały te kwestie bilateralnie i polubownie, ale pewnie teraz nie wykluczają podobnych działań ze strony Moskwy, czyli przekierowania prądów migracyjnych na fińską granicę.

Cofając się o kilka miesięcy, jak rosyjska inwazja zmieniła strategię bezpieczeństwa Finlandii?

Najkrócej mówiąc – zmieniła ją o 180 stopni. Finlandia była państwem, które twierdziło, że jest w stanie samodzielnie obronić własne terytorium, określało się jako państwo bezaliansowe, wcześniej neutralne, stawiało na współpracę z państwami nordyckimi, z NATO i Stanami Zjednoczonymi. Z drugiej strony starało się utrzymywać dialog polityczny i współpracę gospodarczą z Rosją. Natomiast po rozpoczęciu rosyjskie inwazji na Ukrainę, Finlandia stwierdziła, że ta dotychczasowa strategia jest niewystarczająca i w tym nowym świecie i przy nowych uwarunkowaniach, nie zapewni państwu bezpieczeństwa. Finowie zorientowali się, że nie mogą polegać z jednej strony na współpracy czy dialogu z Rosją, a z drugiej strony na niezobowiązującej współpracy wojskowej z państwami NATO i że dopiero gwarancje wynikają z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego zapewnią bezpieczeństwo i suwerenności Finlandii, a także integralność fińskiego terytorium.

Czy to oznacza, że założenia dotychczasowej strategii bezpieczeństwa, oparte m.in. na utrzymaniu współpracy polityczno-gospodarczej z Moskwą już nie wrócą?

Finowie na pewno zrozumieli, że nie mogą prowadzić takiej polityki jak do tej pory, w szczególności w kwestii współpracy z Rosją w takich strategicznych sektorach jak energetyka. Ostatecznie zrozumieli, że w tych krytycznych obszarach gospodarki trzeba zachować jak największy stopień samodzielności i uniezależnienia od Moskwy, bo ta wykorzystuje wszystkie dostępne instrumenty do uderzenia w interesy państwa, które może mieć inne cele polityki zagranicznej i bezpieczeństwa niż Rosja by sobie tego życzyła. Czy wrócą do współpracy z Moskwą? W tych strategicznych obszarach wydaje się, że nie, ale to prawda, że fińskie władze w ostatnich latach stawiały na pewną przewidywalność w relacjach z Rosją i na utrzymywanie kontaktów politycznych, niezrywanie dialogu, przy jednoczesnym zaznaczeniu swoich interesów. Sądzę więc, że jeśli Finlandia zostanie członkiem NATO, to dołączy do tej grupy państw Sojuszu, która będzie opowiadała się za utrzymanie dialogu politycznego i kontaktów z Rosją, również na tym poziomie wojskowym. Tak, aby w razie sytuacji niejasnych, można było szybko je rozwiązać, aby obie strony wiedziały o co chodzi i utrzymana była przewidywalność w tych relacjach, na tyle na ile to możliwe.

Ta zmiana stanowiska Helsinek przebiegła niezwykle szybko, od połowy marca kiedy w Finlandii podjęto debatę o rewizji strategii bezpieczeństwa do połowy maja, kiedy prezydent i premier wspólnie przedstawili stanowisko popierające wstąpienie do NATO. Jak ten zwrot wpłynął na stanowisko jednego z głównych fińskich partnerów w regionie, czyli Szwecji?

Zacznę od tego, że ta zmiana dla Finlandii była faktycznie rewolucyjna. Trzeba pamiętać, że Finowie już od kilka lat mieli zapisane w swojej strategii bezpieczeństwa, że opcja wstąpienia do NATO jest otwarta, chociaż tak naprawdę nikt nie spodziewał, że władze w Helsinkach wykorzystają możliwości, które daje ten zapis. I pewnie, gdyby nie inwazja na Ukrainę i zdecydowana zmiana nastawienia społecznego wobec członkostwa w Sojuszu, takiej decyzji by nie było. To wywołało wśród elit politycznych Finlandii dyskusję i ostatecznie wypracowanie wewnątrzpolitycznego, szerokiego konsensu – w tej chwili prawie wszystkie partie w tym kraju popierają członkostwo. 188 z 200 posłów poparło w głosowaniu w fińskim parlamencie akcesję kraju do NATO. Do tego mamy około 80 proc. poparcie społeczne dla takiego kroku. Ten jasny kurs Finlandii na członkostwo w NATO spowodował zmianę w Szwecji.

Władze w Sztokholmie obawiały się „strategicznego osamotnienia”?

Szwedzi, w odróżnieniu od Finów, a na pewno socjaldemokraci którzy rządzą w Szwecji już od 2014 r., do niedawna całkowicie wykluczali członkostwo w NATO. Już po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, na początku marca, premier mniejszościowego rządu Magdalena Andersson, wprost podkreślała, że to członkostwo wyklucza. I faktycznie zmiana nastąpiła, ponieważ Szwecja obawiała się, że zostanie sama – jako jedyne państwo w regionie Morza Bałtyckiego nieprzynależące do NATO. To zburzyłoby całkowicie strategię bezpieczeństwa Sztokholmu, opartą właśnie na ścisłej współpracy z Finlandią, z Sojuszem i byłoby niewytłumaczalne dla opinii publicznej. Ponadto socjaldemokraci bali się, że kwestia wejścia do NATO stanie się elementem kampanii wyborczej przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi, na czym to ugrupowanie najprawdopodobniej by straciło. W związku z tym premier Andersson zamotywała cała partię socjaldemokratyczną, w której do tej pory były nurty antynatowskie, antyamerykańskie, sprzeciwiające się broni jądrowej, żeby poparła decyzję ws. dołączenia do NATO. I rzeczywiście tak się stało, z dwoma zastrzeżeniami, czyli założeniem o niestacjonowaniu broni jądrowej na terytorium Szwecji i braku stałych sił Sojuszu na terytorium kraju.

A czy wrześniowe wybory w Szwecji, mogą jeszcze wpłynąć na stanowisko Sztokholmu w kwestii przystąpienia do Sojuszu?

Nie, w Szwecji w tym zakresie nic się nie zmieni. Z tego względu, że to socjaldemokraci byli dotychczas najważniejszą i największą partią w Szwecji, która sprzeciwiała się członkostwu w NATO. W Szwecji tradycyjnie mamy podział na dwa obozy polityczne – prawicowy, konserwatywno-liberalny i lewicowy, socjaldemokratyczny, gdzie mieszczą się też Zieloni. W tym konserwatywnym obozie opozycji, wszystkie partie już od paru latu opowiadały się za członkostwem, a w obozie lewicowym, który do niedawna opowiadał się przeciwko, zmiana stanowiska największej partii – socjaldemokratów – była decydująca. Nadal partie Zielonych i Lewicy opowiadają się przeciwko, ale one są na tyle małe, że ich głos nie ma tutaj znaczenia. Poza tym, ogłaszając decyzję o ubieganiu się o członkostwo, premier Andersson towarzyszył przewodniczący największej partii opozycyjnej – Morderatów, który potwierdził, że przypadku wygranej tego obozu, kiedy zostałby premierem, nie doszłoby do zmiany stawiska Szwecji w tym zakresie. Decyzja ws. dołączenia do NATO zapadła bowiem na zasadzie konsensusu politycznego.

Wspomniała Pani o sprzeciwie szwedzkich władz wobec broni jądrowej, czy Helsinki i Sztokholm stawiają jeszcze jakieś warunki? Jak te dwa państwa widzą swoje miejsce w Sojuszu?

W tym wypadku tylko szwedzcy socjaldemokraci przedstawili tego rodzaju ograniczenia – właśnie w kwestii stacjonowaniu stałych sił natowskich na terytorium kraju i stacjonowania broni jądrowej, która tak czy owak jest najmniej prawdopodobną opcją z perspektywy NATO. Oczywiście jeśli partia premier Andersson wygra wrześniowe wybory to dla nich zawsze te kwestie rozbrojenia nuklearnego były ważne i będą chcieli kontynuować swoje inicjatywy w tym zakresie. To może być pewnym problemem dla NATO, z tego względu, że nie wszystkie z tych inicjatyw są w zgodzie z natowską polityką odstraszania nuklearnego, ale tutaj jeszcze zobaczymy jakie będzie stanowisko szwedzkiego rządu. Finlandia natomiast nie postawiła żadnych formalnych ograniczeń, ale wydaje się, że również Finowie nie będą chcieli, przynajmniej w najbliższych latach, większych sił natowskich, na stałe na swoim terytorium. Te państwa bardzo chciały zostać objęte gwarancjami artykułu 5, ważne jest dla nich włączenie w natowskie planowanie obronne i wysłanie jasnego sygnału Rosji, że szwedzkie i fińskie terytorium to terytorium NATO, a co za tym idzie ewentualny atak na te państwa będzie się wiązał z odpowiedzią Sojuszu. Jednak Finowie i Szwedzi na pewno nie chcą wywoływać zbyt mocnej reakcji po stronie rosyjskiej, ponieważ Moskwa daje sygnał, że członkostwo tych dwóch państw w NATO – tak, ale dla infrastruktury natowskiej na ich terytorium mówi „nie” i to może wywołać reakcję po stronie rosyjskiej. Co innego jeśli zmieni się sytuacja bezpieczeństwa, jeśli dojdzie do wzmocnienia sił rosyjskich w regionie, to może spowodować pewną refleksję na temat tego, czy oba państwa chcą więcej NATO na swoich terytorium czy nie. Na razie wydaje mi się, że nie będą się o to ubiegały.

A z perspektywy Sojuszu? Jakie znaczenie będzie miało dołączenie Szwecji i Finlandii do NATO?

Ma to ogromne znaczenie z perspektywy Polski i państw bałtyckich, bo rzeczywiście w regionie Morza Bałtyckiego natowska strategia obrony i odstraszania zostanie znacznie wzmocniona, nawet jeśli na ich terytorium nie będą stacjonować na stałe siły Sojuszu. Szwecja i Finlandia wniosą do NATO swoje zdolności wojskowe, zostaną wpięte w planowanie obronne. Zupełnie inaczej będą wyglądały operacje Sojuszu w zakresie obrony państw bałtyckich. Ograniczone zostaną możliwości Rosji, która będzie musiała zmienić swoje kalkulacje, bo te możliwości prowadzenia rosyjskich operacji wojskowych wobec NATO w rejonie Morza Bałtyckiego znacznie się zmniejszy.

Obecnie trwa proces ratyfikacji fińskiego i szwedzkiego protokołu akcesyjnego przez państwa członkowskie, co może zająć trochę czasu. Na jakie gwarancje mogą obecnie liczyć Finowie i Szwedzi?

W tej chwili nie ma żadnych formalnych gwarancji bezpieczeństwa dla Szwecji i Finlandii. Art 5. obejmie te państwa dopiero kiedy protokoły akcesyjne zostaną ratyfikowane przez wszystkie państwa Sojuszu i dokumenty ratyfikacyjne zostaną złożone w Waszyngtonie. Jednak przed tym krokiem Szwedzi i Finowie rozmawiali ze Stanami Zjednoczonymi, z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami właśnie w kwestii tego okresu przejściowego i wzmocnienia bezpieczeństwa obu krajów. W maju premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson podpisał z oboma państwami polityczne deklaracje solidarności o gwarancjach bezpieczeństwa w przypadku agresji Rosji. Nie są one prawnie wiążące, ale rosyjska agresja nie pozostałaby bez odpowiedzi Zachodu. Poza tym, w tej chwili mamy do czynienia z udziałem w ćwiczeniach i szkoleniach w Szwecji i Finlandii rożnego typu sił z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji. To jest pokazanie Rosji, że my – jako Sojusz – jesteśmy obecni i w razie czego oba państwa mogą liczyć na wsparcie ze strony poszczególnych państw NATO. Ale nie samego Sojuszu.

Tymczasem Moskwa nie ustaje w wyrażaniu niezadowolenie z rozpoczęcia procesu dołączanie tych dwóch państw do Sojuszu. To pokaz siły czy rosyjskie władze wciąż liczą na to, że Finlandia i Szwecja zrezygnują?

Na co liczy Moskwa? To są standardowe działania, mające na celu zastraszanie, próby wpłynięcie na pewne decyzje dotyczące szczegółów współpracy Szwecji i Finlandii z NATO i jakości tej współpracy – na przykład wspomnianej kwestii obecności sił natowskich. Wydaje mi się, że Moskwa pogodziła się z perspektywą członkostwa Finów i Szwedów w Sojuszu, a w tym momencie zależy jej, aby na terytorium tych państw nie powstała istotna infrastruktura natowska, nie zostały rozmieszczone większe siły.

Kluczowe jest to, że w tej chwili trudno powiedzieć jak długo ten proces rozszerzenia i ratyfikacji dokumentów będzie trwał. Chociaż bowiem zostało podpisane trójstronne memorandum szwedzko-fińsko-tureckie, to do końca nie wiadomo kiedy Ankara ratyfikuje protokoły akcesyjne Szwecji i Finlandii. Dodatkowo, w Turcji trwa kampania przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi, a Ankara w pewien sposób gra z Sojuszem – chce osiągnąć swoje cele nie tylko wobec Szwecji czy Finlandii ale także wobec USA i samego NATO. Moim zdaniem to jest czynnik, który generuje większą dozę niepewności w kwestii tego, kiedy te państwa wstąpią do Sojuszu, niż działania Moskwy.

Zapraszamy do wypróbowania „DO RZECZY+”

TYLKO 1,90 ZŁ ZA TYDZIEŃ i TAK PRZEZ 12 TYGODNI!

Dzięki „DO RZECZY+” zyskają Państwo dostęp do: wydań tygodnika i miesięcznika, dodatkowych artykułów naszych publicystów: Rafała Ziemkiewicza, Pawła Lisickiego, Łukasza Warzechy i wielu innych oraz programów „Polska Do Rzeczy” i „Antysystem”.

WYPRÓBUJ

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...