Defratyka: Banki odbiją sobie wakacje kredytowe na wszystkich Polakach
Damian Cygan: Czy wakacje kredytowe opłacają się wszystkim i czy to dobrze, że każdy kredytobiorca może z nich skorzystać?
Alicja Defratyka: Uważam, że wakacje kredytowe powinni być dostępne tylko dla tych, którzy takiej pomocy potrzebują, bo sytuacja finansowa u każdego jest różna.
Tym, którzy zaciągnęli kredyty w okresie, kiedy stopy procentowe były na najniższym poziomie, raty faktycznie wzrosły niemal o 100 proc. Natomiast ktoś, kto brał kredyt kilkanaście lat temu i większość już spłacił, specjalnie nie odczuwa tak dużej różnicy w racie. Dlatego moim zdaniem w ustawie powinno zostać wprowadzone kryterium dochodowe.
Koszt wakacji kredytowych dla sektora bankowego NBP i Związek Banków Polskich szacują na ok. 20 mld zł w ciągu dwóch lat. Niektórzy mówią, że banki sobie poradzą, bo je stać. Tylko że banki odbiją sobie to naszym kosztem, bo będą musiały znaleźć te dodatkowe miliardy. Co więcej, jak ktoś w przyszłości będzie chciał zaciągnąć kredyt, to on też będzie droższy, bo banki będą szukać pieniędzy.
Zatem przerzucenie całego kosztu wakacji kredytowych na banki odbije się tak naprawdę na wszystkich Polakach.
Czy w przyszłości banki będą obniżać zdolność kredytową tych osób, które teraz skorzystają z wakacji kredytowych?
Nie sądzę, ale jeśli już ktoś decyduje się na wakacje kredytowe, to warto wykorzystać te zaoszczędzone środki, by nadpłacić kapitał. Wyliczenia doradców kredytowych pokazują, że kiedy nie spłacamy raty, ale nadpłacamy kapitał, to pozwala nam to albo skrócić okres kredytowania, albo zmniejszyć ratę w przyszłości.
Nie zakładam, że banki będą gorzej patrzyły na takie osoby, bo większość pewnie skorzysta z wakacji kredytowych — jedni po to, żeby nie płacić rat w ogóle, a inni, żeby właśnie nadpłacić sam kapitał.
Jakiego ruchu RPP w sprawie stóp procentowych spodziewa się pani we wrześniu?
Myślę, że nawet członkom Rady Polityki Pieniężnej trudno przewidzieć, co będzie we wrześniu, bo do tego czasu jeszcze sporo może się wydarzyć. Chodzi głównie o wojnę w Ukrainie, ceny żywności i dane gospodarcze, które spłyną w sierpniu. Dlatego jest ciut za wcześnie, żeby prognozować, o ile zostaną podniesione bądź nie stopy procentowe.
Natomiast sądzę, że to na pewno nie jest koniec cyklu podwyżek stóp. Nawet jeżeli te podwyżki byłyby niższe, to możemy mieć do czynienia z sytuacją, że po jakiejś chwili oddechu, stopy procentowe znów pójdą w górę, np. z początkiem roku. Zwłaszcza jeżeli spełni się ten najczarniejszy scenariusz wzrostu cen, jaki zakłada w swojej projekcji NBP, czyli nawet 26 proc. inflacji w I kwartale 2023 r.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.