Prof. Domański: PiS ma większe szanse utrzymać władzę, niż opozycja ją przejąć
Ekspert w rozmowie z magazynem "Plus Minus" zauważył, że ostra retoryka PiS wobec Brukseli, w kontekście blokowania środków z KPO, nie zabiera formacji Kaczyńskiego poparcia. "36–37 proc. to jest stały pułap poparcia, niezależnie od relacji z Unią Europejską. Przypuszczam, że dosyć dobrze działa propaganda prowadzona przez media publiczne, które pokazują mankamenty UE, łącznie z dążeniem do federalizacji i podporządkowaniem nas Niemcom. Polacy słyszą, że to nie jest korzystne dla naszego kraju, ale i dla całej Europy, która jest obszarem wielu kultur, trudnych do zglajchszaltowania. Przy czym przeciętny Kowalski myśli sobie: co ta Unia wie o Polsce, tyle, ile dowie się z
Socjolog uważa, że również kryzys gospodarczy nie przełoży się na spadek poparcia dla PiS.
"Inflacja jest na całym świecie, kredyty rosną na całym świecie i wszędzie są problemy z surowcami energetycznymi. Rząd PiS nie jest niczemu winny. W każdym razie nic nie wskazuje na to, by wyborcy obarczali PiS odpowiedzialnością za te niekorzystne zjawiska. Różnica notowań między PiS a PO jest niezwykle stabilna i od lat się nie zmienia. Tym bardziej że inflacja trochę się ustabilizowała, spadły też ceny paliwa na stacjach. A gdy inflacja zacznie się systematycznie obniżać, to będzie to sukces PiS. Nawet na gruncie międzynarodowym rząd odnosi sukcesy, jeżeli weźmiemy pod uwagę relacje z prezydentem USA Joe Bidenem czy naszą postawę wobec Ukrainy. A Stany Zjednoczone są w tej chwili traktowane jako jedyny gwarant naszego bezpieczeństwa. Zatem skoro nawet prezydent Biden chwali rząd polski, to znaczy, że polityce międzynarodowej obozu Zjednoczonej Prawicy trudno coś istotnego zarzucić. Jedyny problem to złe stosunki z UE" – ocenia prof. Henryk Domański.
Zmian nie będzie
Zdaniem socjologa z PAN, obecnie w Polsce nie ma "klimatu do politycznej zmiany". "Opozycja musiałaby się najpierw zjednoczyć, ale i to może być za mało. Donald Tusk od powrotu na polską scenę polityczną niewiele dla PO uzyskał. Dlaczego Polacy mieliby mu teraz uwierzyć i oddać drugi raz władzę? Może gdyby w samej PO sytuacja uległa zmianie, może gdyby nastąpiła zmiana pokoleniowa i Rafał Trzaskowski, który najbardziej kwalifikuje się do tej roli, przejąłby stery tej partii, to większa część społeczeństwa polskiego głosowałaby na nią. Sądzę, że nowy lider nawet nie musiałby formułować żadnego programu, bo sama jego obecność wlałaby jakąś otuchę, byłaby gestem świadczącym o tym, że polityka PO się zmieni" – podkreśla rozmówca magazynu "Plus Minus".