• Autor:Wojciech Golonka

Setna rocznica konwersji Chestertona

Dodano:
Gilbert Keith Chesterton (1874-1936) Źródło: Wikimedia Commons
Stulecie konwersji Gilberta Keitha Chestertona – okrągła rocznica wypadła pod koniec lipca – przeszło na świecie bez większego echa, choć nie zapomniały o nim różne stowarzyszenia dedykowane kultywowaniu twórczości i spuścizny angielskiego pisarza.

W samej Polsce, poza kręgiem pasjonatów i czytelników, Chesterton jest jednak postacią zapomnianą, choć w przeszłości nie zawsze tak było. Jego sześciotygodniowa wizyta w naszym kraju w 1927 r. na oficjalne zaproszenie rządu była jedną wielką permanentną celebracją tego autentycznego i zasłużonego przyjaciela Polski. O spotkanie z nim zabiegali wówczas Piłsudski i Dmowski; wszystkie stronnictwa polityczne – poza socjalistami – chciały pokazać wspólne mianowniki łączące ich z jego myślą, stąd – pewien paradoks – zarówno w prasie narodowej jak i w prasie żydowskiej pojawiały się wówczas tętniące życzliwością wywiady z Chestertonem. Lgnęła do niego w ogóle śmietanka II Rzeczypospolitej – oficerowie, profesorowie najznamienitszych polskich uczelni, ludzie świata kultury. Nawet masońskie środowiska podkreślały, jak bardzo jego chrześcijańska wizja świata jest fundamentalna dla utrzymania w Polsce cywilizacji zachodniej wobec zagrożenia wschodniej, bolszewickiej wówczas barbarii – zainteresowanych szczegółami odsyłam do mej książki „G.K. Chesterton, Polska i polityka”.

Cóż zatem za kontrast między ówczesną chwałą i medialną wrzawą, a obecną ciszą. Setna rocznica jego nawrócenia minęła w sumie w mniej więcej tej samej skromnej atmosferze, co samo jego wstąpienie do Kościoła katolickiego. Chesterton został bowiem przyjęty na łono Kościoła w prowizorycznej kaplicy w hotelu dworcowym w Beaconsfield (miasteczko położone kilkadziesiąt kilometrów na zachód od centrum Londynu), gdzie funkcjonowało doraźne lokalne miejsce kultu dla katolików dzięki życzliwości właścicielki hotelu, katoliczki z Irlandii, której mąż też był konwertytą. Hotelu dworcowego już nie ma, miasteczko natomiast doczekało się w międzyczasie świątyni katolickiej, jeszcze za życia Chestertona, której pisarz był zresztą hojnym darczyńcą – ufundował między innymi witraż św. Joanny d’Arc (spalonej, jak wiadomo, przez Anglików). Ma się rozumieć, nawrócenie tego powszechnie już wówczas znanego w Wielkiej Brytanii publicysty nie przeszło bez echa, i naznaczyło także samą twórczość pisarza, która przybrała jeszcze bardziej apologetyczny charakter. Jego nietypowa twórczość literacka została po latach doceniona przez samą Stolicę Apostolską, kiedy to Chesterton wraz ze swym przyjacielem Hilairem Bellockiem zostali odznaczeni przez Piusa XI orderem św. Grzegorza Wielkiego za ich zasługi na rzecz Kościoła katolickiego.

Otóż to, co znamienne w przejściu Chestertona na katolicyzm, to jego powody do zrobienia takiego kroku we wciąż protestanckim kraju, w którym katolicyzm, jeśli nie budził już wyraźnej niechęci, to wciąż spotykał się ze społecznym niezrozumieniem i pewną dozą nieufności. Powody te można sprowadzić do dwóch: pierwszy, bardziej osobisty, wielokrotnie podkreślany przez autora: „nawróciłem się, aby oczyścić się z moich grzechów”, i jest to w sumie aspekt często poruszany przez konwertytów z protestantyzmu, pozbawionych wcześniej sakramentu pokuty. Drugi, to ewolucja protestantyzmu i myśli współczesnej w ogóle na bezdroża sprzeczności i umysłowego szaleństwa.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...