Minister Buda: Nie wyobrażam sobie, żeby KE nie ograniczyła ETS
Szef resortu rozwoju i technologii gościł we wtorek w Programie 3. Polskiego Radia. Rozmowa dotyczyła głównie sytuacji na rynku energii.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości – Zjednoczonej Prawicy zaznaczył, że obóz władzy nie obawia się o to, że energii zabraknie w ogóle, ale chodzi o jej potencjalnie wysokie ceny.
Unijna narada
W piątek, 9 września odbędzie się nadzwyczajna narada unijnych ministrów w sprawie wysokich cen energii. Głównym tematem dyskusji przedstawicieli państw członkowskich UE będą sposoby rozwiązania trudnej sytuacji rynkowej. Wydarzenie ma mieć charakter "spotkania roboczego". Konkretne propozycje powinny się pojawić 14 września przy okazji wystąpienia przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.
Jak wskazał Waldemar Buda, Polska chce, żeby "cena energii była korelowana z cenami produkcji". Jednocześnie minister zauważył, że obecnie "mamy sytuację, w której jednego dnia cena może wzrastać albo maleć o 30 proc. i jest to niestabilność wynikająca ze spekulacji oraz nastrojów rynku". – Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której MWh będzie kosztowała 2,7 tys. złotych jednego dnia, a 1,7 tys. złotych kolejnego – zauważył.
System ETS
Pod koniec sierpnia br. w Paryżu szef polskiego rządu zaproponował "zamrożenie" cen ETS [unijny system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych – przy. red.] na poziomie 30 euro na dwa lata. Jednak szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła, że Unia Europejska potrzebuje systemu handlu emisjami, żeby zmniejszać emisje dwutlenku węgla.
– Trzeba ograniczyć ten system i referować do ceny produkcji, a nie do ceny spekulacyjnej, wynikającej z nastrojów na rynkach europejskich, a nawet światowych. (...) Nie wyobrażam sobie, żeby KE nie podjęła działań, nie ograniczyła ETS i nie wyłączyła giełdy – podkreślił minister Waldemar Buda.