Wiceszef MON: Doktryną państwową Rosji jest odtwarzanie Związku Radzieckiego
DoRzeczy.pl: Konserwatyści wygrywają wybory parlamentarne we Włoszech, a dzieje się to, pomimo gróźb przewodniczącej KE. To jest dobra wiadomość?
Marcin Ociepa: Myślę, że paradoksalnie wygrana nastąpiła nie tyle pomimo gróźb, ale częściowo dzięki nim. Kolejny naród europejski budzi się i widzi, że urzędnicy Komisji Europejskiej wbrew traktatom odchodzą od swoich funkcji administratorów wynajętych przez państwa członkowskie i roszczą sobie prawo, by państwami członkowskimi rządzić. Dla Polski zwycięstwo centroprawicy jest dobrą wiadomością, gdyż w gruncie rzeczy pani przewodnicząca Meloni jest tym politykiem, który podobnie jak Polska postrzega wyzwania, jakie stoją przed Europą.
Jakie dokładnie wyzwania?
Po pierwsze, kwestia ochrony tożsamości europejskiej opartej o dziedzictwo chrześcijańskie, z całym dorobkiem kulturowym, praw człowieka, ochrony życia, rodziny i prawa naturalnego włącznie. Po drugie, budowa Unii jako Europy suwerennych państw, ojczyzn, zamiast superpaństwa europejskiego z rządem centralnym w Brukseli. Po trzecie, wzmacnianie NATO, w tym utrzymanie obecności amerykańskiej w Europie, jako naczelnego gwaranta bezpieczeństwa. Po czwarte, sprzeciw wobec dyktatu wielkich korporacji i algorytmów kształtujących nasze gusta konsumenckie, które chcą nas odcinać od jakichkolwiek wspólnot, narodowych, rodzinnych, czy religijnych. Dobrze mieć sojusznika, który pomoże nam zreformować Unię Europejską.
Czy musimy się obawiać ingerencji KE w przyszłoroczne wybory parlamentarne w Polsce?
Przywykliśmy do tego i myślę, że Polacy zachowają się dokładnie tak jak Włosi, czy każdy innych naród, który siebie ceni, swoją niezależność i suwerenność. Najwyższy czas porozmawiać o nowym traktacie europejskim i doprecyzowaniu roli instytucji UE zgodnie z wolą narodów państw członkowskich. Dość pozatraktatowych interwencji KE w sprawy wewnętrzne suwerennych państw! Istotą demokracji jest to, że ostatecznie decydują wyborcy, a nie urzędnicy, czy politycy z innych państw. A jak słyszę, że dodatkowo są to politycy niemieccy, jak Ursula von der Leyen, to przypominam, że ostatnie dwie dekady ich polityki zagranicznej, europejskiej, energetycznej i bezpieczeństwa skończyły się opuszczeniem Unii przez najstarszą europejską demokrację - Wielką Brytanię, śmiercią tysięcy migrantów z Afryki w wodach Morza Śródziemnego i agresją Rosji na Ukrainę.
Powiedział pan jakiś czas temu, że Polska musi być gotowa do agresji rosyjskiej, a może się to zdarzyć w ciągu najbliższych kilku lat. Czy to oficjalne stanowisko rządu i musimy się obawiać ataku Rosji?
Nie ma żadnych wątpliwości, że doktryną państwową Rosji putinowskiej jest odtwarzanie Związku Radzieckiego, wraz z jego strefą wpływu. W tej wizji nie ma miejsca dla suwerennej Polski. Nie ma również wątpliwości, że tak jak w 2008 roku Gruzja, a od 2014 Ukraina, to jedynie etapy realizacji chorej wizji Putina. W związku z tym, wszystko zależy od tego jak się zakończy konflikt na Ukrainie. Na szczęście Ukraińcy się dzielnie bronią i Rosja zaczyna tę wojnę przegrywać, przez co oddala się ryzyku ataku na Polskę lub pozostałe państwa bałtyckie i NATO, ale go nie anuluje.
Rosja pewnie potrzebuje czasu na odtworzenie swojej siły wojskowej. Czy polski rząd posiada analizy, ile to może potrwać?
Szacujemy, że będzie to trwało od 3 do 10 lat. Zobaczymy jaki będzie finał wojny na Ukrainie. Jednak już teraz jesteśmy w stanie czegoś, co literatura nazywa konfliktem poniżej progu wojny. Pamiętajmy, że Rosjanie atakują państwa NATO poprzez dezinformację, ataki cybernetyczne, czy próbę hybrydowego ataku przy granicy z Białorusią. Bardzo ważne, żeby w Polsce budować nie tylko militarną, ale także społeczną odporność na te ataki.
Opozycja stawia jednak zarzut, że polskie wojsko zostało rozbrojone i zniszczone przez Antoniego Macierewicza. Tymczasem mamy obecnie ogromne kontrakty.
Obecnie inwestycje w armie i wojsko są największe w najnowszej historii Polski. Nie ma żadnej wątpliwości, że do roku 2015, ówczesna władza PO-PSL, która dziś jest w opozycji, realizowała plany zwijana polskiej armii. Likwidowano jednostki wojskowe, liczba żołnierzy spadła do 95 tys., nie realizowano żadnych poważnych zakupów modernizacyjnych. Powodów do takiego działania było wiele. Infantylność polityki zagranicznej i bezpieczeństwa z jednej strony, ignorancja z drugiej. Nie było rozumienia, że bez własnej armii, nikt nam nie przyjdzie z pomocą. W większym stopniu stawiano na współpracę w zakresie bezpieczeństwa z Niemcami czy UE, podczas gdy to Amerykanie i NATO stanowią realną siłę, która może skutecznie bronić wschodniej flanki NATO.
W jaki sposób następowała likwidacja?
W 2012 roku zmniejszono liczbę garnizonów z 112 do 104. Zlikwidowano, degradowano, lub przeformowano m.in. 3 Brygadę Zmechanizowaną w Lublinie, 1 Warszawską Dywizję Zmechanizowaną, czy 14 pułk przeciwpancerny w Suwałkach. Mamy całą listek miejsc, które po prostu zamknięto lub przekształcono. Zwieńczeniem tych działań jest pozostawienie w 2015 roku armii na poziomie 95 tys. żołnierzy. Obecnie mamy 150 tys. żołnierzy, co pokazuje, że mamy do czynienia z powrotem do Polski suwerennej, także w wymiarze bezpieczeństwa i obronności. Dokonujemy licznych zakupów. Patrioty, Abramsy, myśliwce F35, Himarsy, czy Bayraktary – to wszystko zostało kupione dla polskiej armii w ostatnich latach. Proszę pamiętać, że opozycja, jeszcze w październiku ubiegłego roku, głosowała przeciwko poprawce budżetowej na zakup Abramsów dla Polski. Rząd Zjednoczonej Prawicy mówił, że Rosja jest zagrożeniem dla Polski, a opozycja z tego kpiła. Jeśli wspominamy Gruzję, to proszę pamiętać, co działo się podczas wizyty śp. Lecha Kaczyńskiego w tym kraju, gdy padły w oddali strzały opozycja kpiła, że był to ślepy snajper. Po latach to prezydent Lech Kaczyński ma pomniki jako bohater w Gruzji, na Ukrainie, czy Litwie, a opozycja została z tym swoim sojuszem z Niemcami, Putinem na sopockim molo i Ławrowem pouczającym naszych ambasadorów na zaproszenie Sikorskiego, jak Nord Stream - na dnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.