Na równi pochyłej. Pierwsze ludzkie homostada uznane przez sąd
Nowy atak Rosjan na Ukrainę? Szczególnie dotkliwy ostrzał? Wysadzenie w powietrze fragmentu mostu kerczeńskiego? Nic z tych rzeczy. Na początku października sędzia z Nowego Jorku, Karen May Bacdayan, po raz pierwszy w dziejach cywilizacji zachodniej ogłosiła, że związki poliamoryczne upoważnione są do takiej samej formy ochrony prawnej jak związki par. Trzy osoby będące w związku powinny być chronione tak samo jak związek dwóch osób - uznał sąd. Brzmi egzotycznie, nieprawdaż? Więc teraz garść szczegółów. Uwaga, pojawią się komplikacje. Trzech panów razem ze sobą na przemian to zwiastuje problemy.
Proces przed nowojorskim sądem cywilnym dotyczył praw do mieszkania trzech homoseksualistów: Scotta Andersona, Markyusa O’Neilla i Roberta Romano. Formalnie mieszkanie należało do Romano, który był w homoseksualnym „związku małżeńskim” z O’Neillem. Po śmierci Romano właściciel podał sprawę do sądu w celu wyeksmitowania Andersona. Mimo, że Anderson formalnie nie był „mężem” zmarłego Romano, sąd uznał, że wszyscy trzej tworzyli jeden związek poliamoryczny, równy małżeństwu i że nikogo z dwójki pozostałych po śmierci Romano nie wolno eksmitować. Sąd posłużył się też określeniem „nietradycyjny członek rodziny” - czyli ktoś, kto chociaż formalnie nie może być „mężem”, bo określnie to jest zastrzeżone do jednej z osób pary, faktycznie jako taki nim jest w szerszym układzie. W swojej decyzji sędzia Bacdayan stwierdziła, że istnienie „triady”, układu, w którym są trzy osoby nie powinno automatycznie odrzucać roszczenia którejkolwiek z nich do ochrony przed eksmisją. „Dlaczego więc, poza bardzo realną możliwością domniemanego sprzeciwu społecznego, ograniczenie do dwóch osób jest wprowadzane do definicji związku rodzinnego w celu otrzymania takiej samej ochrony przed eksmisją przyznawanej prawnie sformalizowanym lub związkom krwi? Czy „dwa” to „słowo-klucz” dla monogamii? Dlaczego osoba musi być oddana jednej osobie tylko w pewien określony sposób, aby cieszyć się stabilnością w mieszkaniu po odejściu ukochanej osoby? Dlaczego związek musi charakteryzować się „wyłącznością”? - argumentowała sędzia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.