Dr Sopiński: Działania Komisji Europejskiej wobec Polski nie mają oparcia w prawie i traktatach

Dodano:
Dr Michał Sopiński Źródło: fot. SWWS
Sami europosłowie zauważają, że wpływ KE, a zwłaszcza jej zbrojnego ramienia, którym jest Trybunał Sprawiedliwości UE, na cały kształt UE jest zbyt duży – mówi dr Michał Sopiński, prorektor ds. rozwoju Szkoły Wyższej Wymiaru Sprawiedliwości w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej informacji na temat sankcji, które Unia Europejska stosuje przeciwko Polsce. Mowa tu m.in. o możliwości odebrania funduszy unijnych, w tym Funduszu Spójności. Czy to w ogóle możliwe?

Dr Michał Sopiński: Odpowiadając na to pytanie, należy powiedzieć, że Unia Europejska i jej włodarze w postaci Komisji Europejskiej, jej przewodniczącej Ursuli von der Leyen oraz jej zaplecza, w tym wypadku Republiki Federalnej Niemiec, postawili sobie w ostatnich latach dwa główne cele. Pierwszy jest długofalowy i mówi o federalizacji UE, czyli stopniowemu przyjmowaniu rozwiązań, które nie opierają się na zasadzie jednomyślności i które są przeciwko Europie ojczyzn, gdyż zakładają że większość decyzji byłaby podejmowanych w Brukseli z pominięciem państw narodowych. Mamy również cel krótkofalowy, który eurokraci chcą przyjąć, a on jest bardzo prosty, czyli wybory parlamentarne w Polsce w przyszłym roku i odsunięcie od władzy obecnej większości oraz zastąpienie jej dzisiejszą opozycją, która ma inny stosunek do prominentnych polityków UE. Dlatego, jeśli pyta mnie pan, czy działania KE wobec Polski mają oparcie w prawie i traktatach, to odpowiedź brzmi: oczywiście, że nie mają. One stanowią pewną realizację polityki Brukseli tak długofalowej, jak i krótkofalowej.

Problem chyba w tym, że Polska zgodziła się na wiele instrumentów dziś używanych przez KE.

Niestety tak i należy to mówić z pełną odpowiedzialnością. Premier Morawiecki i jego zaplecze wręczyli tu prezent Komisji Europejskiej zgadzając się np. na mechanizm warunkowości, który był swoistym koniem trojańskim, a który dołączył do systemu środków penalizujących, jakie może stosować KE wobec niepokornych państw członkowskich.

W jaki sposób polski rząd może się więc w tym momencie przed tym bronić?

W tym momencie jedną z możliwości jest de facto przewrócenie stolika. Oczywiście jest to rzecz, która przyniosłaby dalekosiężne skutki. Mamy kilka opcji atomowych, chociażby weta, która Polska może zastosować, a jest to np. kwestia podatkowa, czyli sprawa zasobów własnych UE, gdzie mowa o tym, że UE chcąc się finansować, będzie musiała nałożyć kolejne obowiązki podatkowe. Jako Polska mamy tu możliwość weta. Możemy również stosować prawo weta w przypadkach, które dziś są na ostrzu noża, jak program „Fit fot 55”, czy decyzje dotyczące ETS-ów. Tylko to decyzje, które wywracają stolik. To już nie jest partia szachowa, tylko odejście od gry, powiedzenie "sprawdzam" i należy liczyć się z tym, że np. środków z KPO Polska już nigdy nie otrzyma. Innym rozwiązaniem jest prowadzenie dalszych negocjacji z UE, przy jednoczesnym utwardzeniu naszej polityki w kwestii suwerenności. To jednak wymaga respektowania zasad gry przez obie strony.

To znaczy?

Jeżeli partia między UE a Polską byłaby partią szachów, to wyobraźmy sobie, że my zgodnie z zasadami ruszamy się pionem o jedno pole do przodu, natomiast UE traktuje swoje piony jak skoczki, laufry, wieże czy hetmana i robi dowolną liczbę ruchów na szachownicy. Dlaczego? Dlatego, że może, bo jest na pozycji silniejszego gracza, czyli de facto oszukuje. Żeby negocjacje miały sens, to gra musi być grą na równych zasadach.

Z pana słów jawi się pesymistyczny obraz, który pokazuje, że należymy do organizacji, która może nas tłamsić na wszelkie możliwe sposoby, a my możemy jedynie czekać i liczyć na zmianę władzy, czyli składu Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.

Akurat zmiana składu PE nie ma większego znaczenia. Kluczowy jest skład Komisji Europejskiej. Jeżeli wgryziemy się w struktury europejskie, to zobaczymy, że PE bardzo często rywalizuje z Komisją w kwestiach kompetencji. Sami europosłowie zauważają, że wpływ KE, a zwłaszcza jej zbrojnego ramienia, którym jest Trybunał Sprawiedliwości UE, na cały kształt UE jest zbyt duży. Szansą na realną zmianę niemieckiej orientacji UE byłoby stworzenie koalicji państw blokujących profederalizacyjne decyzje, które zapadają dziś na poziomie UE w procedurze większości kwalifikowanej. Tutaj Polska powinna w grupie państw Europy Środkowo-Wschodniej szukać możliwych sojuszy i paktów, bowiem w tym gronie łączy nas pewna wspólnota - chociażby interesów wynikających z momentu, w którym dołączyliśmy do UE.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...