Zmienność jako niezmienna cecha polityki USA
Owszem, są pewne strategiczne kierunki, które się nie zmieniały przez dziesięciolecia – choć i one ulegały zmianom w dłuższej perspektywie. Tak jest z ogólnie pojmowanym zaangażowaniem USA w Europie, które – co też warto pamiętać – zaczęło się przecież dopiero wraz z wejściem USA do II wojny światowej, a potem było skutkiem podziału świata na dwa bloki. Najważniejsza linia tego podziału przebiegała właśnie przez nasz kontynent. Lecz nawet tutaj pojawiały się pomysły na jego znaczące ograniczenie, ostatnio za prezydentury Baracka Obamy.
W detalach – jeśli można tu w ogóle używać tego określenia – wszystko zależało od układu politycznego w Waszyngtonie. Gdyby nie republikańska administracja Nixona i osobiste zaangażowanie w tę sprawę Henry’ego Kissingera, nie byłoby prawdopodobnie resetu z Chinami ludowymi i ostatecznie przeniesienia uznania dyplomatycznego z Tajpej na Pekin, zgodnie z polityką jednych Chin (zresztą będącą również zasadą polskiej dyplomacji). Gdyby w drugiej połowie lat 90. w Waszyngtonie nie rządziła administracja demokratyczna Billa Clintona, najpewniej nie byłoby fatalnej w skutkach amerykańskiej interwencji wobec Belgradu na Bałkanach, zwanej „wojną Madeleine” od Madeleine Albright, ówczesnej sekretarz stanu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.