Ukraina na progu klęski humanitarnej. "Czy w rządzie ktoś zdaje sobie sprawę, co to oznacza?"
Rosja kontynuuje ofensywę, atakując kolejne miasta. Kijów, Lwów czy Chersoń muszą mierzyć się z brakiem prądu, ogrzewania czy bieżącej wody. W obliczy zbliżającej się zimy ten kryzys staje się niezwykle dotkliwy. Jak przekazał prezydent Zełenski prądu zostało pozbawionych około 20 milionów obywateli. Władze namawiają mieszkańców Chersonia, aby w obliczu ostatnich wydarzeń zdecydowali się na ewakuację.
Chersoń to nie jedyny taki przypadek. Wicepremier Iryna Wereszczuk przekazała niedawno, że rozpoczyna się dobrowolna ewakuacja z odzyskanych południowych terytoriów Ukrainy.
Także szef DTEK (największej prywatnej firmy energetycznej Ukrainy) Maksym Timczenko apelował do Ukraińców, aby opuścili kraj przed nadejściem zimy.
Ukraina na progu klęski humanitarnej
Na stronie Ośrodka Studiów Wschodnich opublikowano analizę autorstwa Andrzeja Wilka oraz Piotra Żochowskiego, w której wskazano, że "postępujące zniszczenia infrastruktury energetycznej stawiają Ukrainę na progu klęski humanitarnej spowodowanej przerwaniem dostaw nie tylko prądu, lecz także wody i ciepła".
Autorzy podkreślają, że duża skala rosyjskich ataków rakietowych może doprowadzić do ogłoszenia decyzji o ewakuacji ludności z większych miast (...) oraz do nasilenia się skali migracji poza granice Ukrainy. Ograniczenie lub brak dostaw energii radykalnie pogarsza kondycję przemysłu i utrudnia funkcjonowanie obiektów handlowych i firm świadczących usługi dla ludności".
Warzecha: Ktoś zdaje sobie sprawę, co to oznacza?
"Czy w naszym genialnym rządzie ktoś zdaje sobie sprawę z tego, co to oznacza? Jakoś się przygotowujemy? Czy może znów sobie panowie wyobrażają, że Polacy zajmą się kilkuset tysiącami uchodźców?" – komentował analizę OSW publicysta "Do Rzeczy" Łukasz Warzecha.
Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego stwierdził w odpowiedzi, że "chyba tak" i dlatego rządzący nie poruszają sprawy Przewodowa, żeby nie rozbudzać antyukraińskich emocji przed kolejną falą migracji. "Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie jako państwo się przygotować - bez zaangażowania społeczeństwa, o które będzie teraz trudniej, będzie bardzo ciężko" – napisał.