Mundial i polityka (po bandzie)
Oskarżana jest powszechnie o korupcję – kolejne mistrzostwa świata miały być „kupowane” przez kraje przyszłych gospodarzy Mundialu. Oczywiście, jak zwykle, często w tym wszystkim jest tzw. drugie dno. Na przykład o korupcji w FIFA mówiono tak naprawdę od dziesięcioleci, ale sprawa stała się przedmiotem ostrych działań wymiaru sprawiedliwości oraz znalazła się w centrum uwagi mediów dopiero wtedy, gdy krótkowzroczna i nierozsądna FIFA przyznała piłkarskie mistrzostwa świata na rok 2022 Katarowi, a nie… największemu mocarstwu świata czyli USA. Stany Zjednoczone Ameryki poczuły się okradzione z Mundialu. Słusznie założyły, że delegaci FIFA zostali przekupieni, aby zagłosować na kraje Półwyspu Arabskiego, a nie na państwo z Ameryki Północnej.
Jankesi nie darowali. Spuścili ze smyczy swój potężny wymiar sprawiedliwości, uruchomili gigantyczne śledztwo, dopadli rachunki bankowe FIFA – i na koniec dopadli mającą w nosie wszystko i wszystkich, świat polityki i media, będącą luksusowym towarzystwem wzajemnej adoracji i mającą siedzibę w Szwajcarii FIFA.
Waszyngton umiędzynarodowił śledztwo, Szwajcarzy wjechali do siedziby FIFA, zaczęły się spektakularne aresztowania, szereg bossów narodowych federacji piłkarskich (a jednocześnie członków władz FIFA) trafiło na lata do więzienia. Nakręcono wielogodzinny dokument, który wprost przedstawił FIFA jako mafię. I dobrze. Oliwa sprawiedliwa. Jednak powiedzmy wprost, że gdyby szejkowie z Kataru wygrali rywalizację o mistrzostwa świata nie z USA,tylko z jakimkolwiek innym państwem – to patologia trwałaby w najlepsze. Najwyżej dziennikarze ujawnialiby szczegóły, ale nie byłoby szans na wielką operację przy użyciu elektrycznej piły wymiaru sprawiedliwości i mediów. Nadepnąć na odcisk Ameryce – cóż to za gigantyczne ryzyko!
Oczywiście podtekstów politycznych jest na tym Mundialu znacznie więcej. Katar oskarżany jest o nieprzestrzeganie praw człowieka – choć wielu z tych, którzy dzisiaj biją w antykatarskie bębny, siedzieli jak mysz pod miotłą, gdy cztery lata temu Mundial organizowała… Rosja, która jako żywo jest metrem Sevres nieprzestrzegania praw człowieka właśnie. Ponieważ gra reprezentacja Iranu, to przy tej okazji eksponuje się fakt brutalnie tłumionych demonstracji w tym kraju. Poszczególne federacje i piłkarze upominają się o prawa środowisk LGBT w kontekście kraju – gospodarza Mundialu, ale szybko rezygnują, gdy noszenie tęczowych opasek ma skutkować żółtymi czy czerwonymi kartkami. Piłkarze demonstrują więc inaczej, skądinąd z różnych powodów: Irańczycy nie śpiewają hymnu albo śpiewają go po cichu, a z kolei Niemcy demonstracyjnie zakrywają sobie usta, a potem dziwią się, że niektórzy przypominają im milczenie niemieckich mediów sprawie gwałtów na kobietach w noc sylwestrową kilka lat temu, albo gesty wykonywane, także przez niemieckich piłkarzy, tyle że w III Rzeszy,choć też ręką....
W końcu i tak ostatecznie wygra futbol, ale to, co dzieje się na tym Mundialu i wokół niego jest spektakularnym potwierdzeniem słuszności tezy niemieckiego pisarza Thomasa Manna: „Nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.