Prof. Chwedoruk: Ukraina zakpiła sobie z Polski

Dodano:
Rafał Chwedoruk Źródło: PAP / Marcin Obara
– Ukraina zakpiła sobie z Polski – ocenia prof. Rafał Chwedoruk, wskazując na tragedię w Przewodowie oraz awans Andrija Melnyka.

Politolog w rozmowie z Interią stwierdził, że rządzący politycy "tkwią w jednym wielkim złudzeniu". – Wystarczy też spojrzeć na to, co działo się po dramacie w Przewodowie, kiedy dyplomacja Ukrainy, kraju pogrążonego w wojnie, zakpiła sobie trochę z Polski i nie doczekaliśmy się żadnej reakcji – ocenia prof. Chwedoruk.

- Wszyscy ważni politycy, poczynając od administracji Stanów Zjednoczonych, wskazali, co się stało. Kompetentne organy i eksperci z Polski także zabrali w tej sprawie jednoznacznie głos. Tymczasem strona ukraińska w najbardziej umiarkowanym wariancie do dziś w zasadzie mówi, że nie wiadomo, co się stało, a w bardziej asertywnym odcina się od odpowiedzialności – kontynuował.

Wykładowca UW wskazuje jednak, że to nie jedyny przykład, gdy Kijów dał Warszawie prztyczka w nos. – Potem pan Melnyk, którego podejścia do historii nie da się jakkolwiek usprawiedliwić i którego misja w Niemczech nie zakończyła się przesadnymi sukcesami, zostaje mianowany na wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy. To pokazuje naszą realną siłę, a właściwie jej deficyt w stosunkach międzynarodowych. Dowodzi też tego, że - jak to nieraz w naszej historii bywało - symbole i formę bierzemy za treść – ocenia politolog.

Ukraina: To nie nasz pocisk

15 listopada we wsi Przewodów w powiecie hrubieszowskim (woj. lubelskie) doszło do eksplozji, w wyniku której życie straciły dwie osoby. Polskie MSZ na początku podało, że na terytorium Polski prawdopodobnie spadł pocisk produkcji rosyjskiej.

Według informacji przekazanych 16 listopada przez prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego, najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia z pociskiem wystrzelonym przez ukraińską obronę przeciwlotniczą w kierunku rosyjskiej rakiety

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski najpierw przekonywał, że na pewno nie był to ukraiński pocisk i że Kijów ma dowody na "rosyjski ślad" w tej sprawie. Jednak potem ukraiński prezydent zmienił nieco retorykę, oświadczając, że "nie wie na 100 procent", co stało się w Przewodowie.

Tymczasem szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba, w rozmowie z francuskim serwisem "Parisien" przekonuje, że to nie ukraińskie siły są odpowiedzialne za wybuch na terenie Polski. – Słyszeliśmy retorykę polityczną, że to ukraiński pocisk przeciwlotniczy, ale nie widzieliśmy na to dowodów – tłumaczył polityk.

– Nasze wojsko ma informacje, że to nie jest nasz pocisk. Jesteśmy gotowi do wzajemnej wymiany informacji – dodał Kułeba.


Źródło: Interia.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...