Synodalność to upolitycznienie Kościoła
Jedni widzą w nim nowy poryw Ducha Świętego, drudzy narzędzie wykluczenia z debaty kościelnej niewygodnych głosów. Objawów tego pierwszego działania nie da się wiele zauważyć, choć entuzjaści próbują przekonywać wiernych katolików, że jest inaczej. Często im mniej widać pożytków z synodalności tym bardziej powtarza się w rozmaitych komentarzach, jak niezwykłe duchowo jest to wydarzenie.
Przykładem tych sprzeczności tzw. postępowego katolicyzmu może być choćby opublikowany 26 grudnia na portalu National Catholic Reporter artykuł Michaela Wintersa podsumowujący rok 2022. Tekst ten zasługiwałby na dłuższą analizę ze względu na liczne kuriozalne zawarte w nim twierdzenia, dziś jednak zatrzymam się tylko na jednym zdaniu. Winters pisze:
“Jest wielu katolików, którzy nadal brzydzą się Franciszkiem. Z pewnością wywrócił świat do góry nogami dla konserwatywnego katolika, który zredukował religię do etyki, a tym samym do polityki”.
Co wynika z tych dwóch zdań? Choćby to, że sam Winters zredukował etykę katolicką do polityki i sam nie znajduje w niej żadnej prawdy, której warto byłoby bronić. Trudno bowiem sądzić, by Winters posługiwał się tu jakimiś klasycznym ujęciem polityki skoro tak ją deprecjonuje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.