Fartowanie 2023
Skoro kalendarz tak się ułożył, że przypadł mi zaszczyt podzielenia się z Państwem ostatnimi refleksjami kończącego się roku 2022, przez wielu nazywanego już z łacińska „annus horribilis” (co jest fatalnym zafartowaniem, bo po „annus horribilis” zwykle następował „annus famis”) spróbuję zastosować ten rodzinny przesąd do życia naszego publicznego.
Nasze życie publiczne, jak wiadomo, jest pęknięte i odbywa się w dwóch osobnych zonach, między którymi jest nieprzekraczalna linia frontu, głębokich okopów, stref zmasowanego ostrzału i regularnie powtarzanych nawał artyleryjskich – wedle wzoru Frontu Zachodniego z pierwszej wojny światowej. Jak tam, od czasu do czasu jedna ze stron (zwykle ta generalnie po roku 2015 przegrywająca, peowska) w kolejnym irracjonalnym przypływie nadziei i wzmocniona posiłkami z zagranicy, podejmuje ofensywę, zużywa mnóstwo amunicji, robi kupę dymu, huku i kolejnych zniszczeń – ale kiedy już pył opadnie, okazuje się, że nic się nie zmieniło i linia frontu ani drgnęła.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.