Wkraczamy w mroczne czasy cywilizacji przemocy
Głównie dlatego, że – jak sądzą – wykluczyły z przestrzeni poważnej dyskusji kwestię religijną, która wydaje im się zupełnie nierozstrzygalna na poziomie racjonalnej debaty. To założenie jest jednak w rozmaity sposób błędne i doprowadziło cywilizację zachodnią do poważnych perturbacji.
Fałszywym jest założenie, że jakiś rodzaj debaty można po prostu zakończyć, a razem z nim zamknąć wynikające z niej problemy natury politycznej. Wyciszenie politycznej roli chrześcijaństwa nie zniosło politycznej obecności religii w ogóle. Można nawet powiedzieć, że w pod pewnymi względami tę obecność zradykalizowało. Motywowana religijnie polityka stała się wręcz pożywką dla różnego rodzaju radykalizmów reprodukujących ideologie wrogości wobec Zachodu i wobec rozumu. Skoro nowoczesny i liberalny Zachód zaczął de facto wykluczać religię z życia publicznego, religia wróciła na Zachód w trudnych do okiełznania formach. Doświadczyliśmy tego przez dwie pierwsze dekady XXI wieku w sposób bardzo wyraźny, stykając się – nieustannie wręcz – z przykładami bazującej szczególnie na islamie przemocy. Ta oczywiście była skierowana przeciwko temu, co wciąż wielu częściach świata jest postrzegane jako “cywilizacja chrześcijańska”.
Fałszywym jest też przekonanie, że pojawiające się w kulturze zasadnicze konflikty można rozstrzygać na pomocą technicznych narzędzi, że wystarczy ustalenie minimalnej podstawy wypreparowanych z tradycji reguł wspólnego życia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.