Kraj Ameryki Południowej chce stworzyć "Klub dla pokoju"
Brytyjski dziennik "Financial Times", na który w piątek powołał się portal Wyborcza.pl, podał, że brazylijski przywódca dąży do przywrócenia wpływów dyplomatycznych, ale przy tym nie chce dołączyć do krajów zachodnich, które wspierają Ukrainę, np. bronią.
– Nadszedł czas, aby Chiny pobrudziły sobie ręce. Proponuję stworzenie grupy państw, które będą próbowały usiąść z Ukrainą i Rosją, aby spróbować znaleźć pokój – mówił prezydent Brazylii Lula da Silva.
Jednak eksperci są sceptyczni co do pomysłu kraju Ameryki Południowej. – Problem polega na tym, że Brazylia nie może wpłynąć na wynik tej wojny, a wielu nie widzi jej jako neutralnego arbitra, biorąc pod uwagę jej członkostwo w BRICS [Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, Republika Południowej Afryki – przy. red.] – ocenił Ryan Berg z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie.
Stosunek Brazylii do wojny na Ukrainie
W 2022 roku Brazylia, obok Argentyny i Meksyku, odmówiła przyłączenia się do innych krajów obu Ameryk w kwestii potępienia agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Były już prezydent kraju Jair Bolsonaro zapowiadał, że przedstawi przywódcy Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu sposób na "rozwiązanie sprawy" wojny. Polityk nie chciał jednak zdradzić, jaki "sposób" ma na myśli, ale analizując sytuację na Ukrainie, porównał konflikt do wojny pomiędzy Wielką Brytanią a Argentyną o Falklandy z 1982 roku. Jednocześnie podkreślił, że wojna na Ukrainie szkodzi przede wszystkim Europie.
Natomiast Lula da Silva, który 1 stycznia 2023 roku objął urząd prezydenta Brazylii, odrzucił prośbę swojego francuskiego odpowiednika – Emmanuela Macrona o wysłanie pomocy wojskowej na Ukrainę, wyrażając, zamiast tego, chęć "aktywnego zaangażowania się w poszukiwanie pokojowego rozwiązania" konfliktu.
Niemniej, na lutowym szczycie grupy G20 w indyjskim mieście Bengaluru Brazylia zdecydowała się, tak jak zdecydowana większość członków, potępić rosyjską agresję zbrojną na Ukrainę.