Niemiecki dziennik: Kaczyński musi się obawiać więzienia
Teraz analizuje zmiany w sądownictwie, jakich dokonały m.in. Polska oraz Turcja. I ocenia jest krytycznie. "Żaden polityk, który kwestionuje niezależność sądów i ich zdolność do kontrolowania rządów oraz parlamentów, nie przyznaje się do tego otwarcie. Nikt nie mówi: ci sędziowie działają mi na nerwy, bo uniemożliwiają mi 100-procentową realizację mojego programu wyborczego, moich obietnic złożonych wyborcom, dzięki którym zdobyłem mandat [...]. Wszyscy mówią: sędziowie nie są wybrani demokratycznie i mają zbyt dużą władzę. Albo — to jak dotąd ulubiona narracja rządów Polski i Turcji — kasta sędziów przykleiła się do opozycji" — uważa komentator.
Odnosząc się do protestów w sprawie reformy sądownictwa w Izraelu, Bachmann pisze, że Netanjahu twierdzi, że jego plany wobec sędziów mają "przywrócić równowagę między rządem a sądownictwem, która została naruszona przez sędziów politycznych". Według komentatora, ta równowaga nie istnieje i nigdy nie istniała.
"Reforma sądownictwa, której celem jest odpolitycznienie sądów najwyższych, staje się pełzającą likwidacją demokracji, nawet jeśli początkowo rząd nie miał takiego zamiaru" — ocenia.
Kaczyński i Morawiecki pójdą siedzieć?
Dalej Bachmann stwierdza, że polskim przedstawicielom obozu władzy grozi więzienie. Za wzór stawia Niemcy, które w jego ocenie bardzo dobrze chronią niezależność swoich sądów. "Angela Merkel i Gerhard Schroeder nie musieli się obawiać więzienia po przegranych wyborach. To samo niezależne (a w Niemczech silnie zdecentralizowane) sądownictwo, które w przeszłości tak bardzo utrudniało im rządzenie, teraz chroni ich praw obywatelskich. Polski silny staruszek, lider partii Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki i niektórzy jego ministrowie muszą się obawiać więzienia po przegranych wyborach, podobnie jak Benjamin Netanjahu, premier Węgier Viktor Orban i Recep Tayyip Erdogan. Wszyscy oni stworzyli systemy, które zmuszają ich do utrzymania się u władzy za wszelką cenę w imię osobistej wolności ich i ich zwolenników" — czytamy na łamach "Berliner Zeitung".