Niemieckie firmy podjęły decyzję ws. Nord Stream 1. Rosyjski gaz znów popłynie?
Agencja podkreśla, że ubezpieczenie dwóch największych niemieckich firm ma kluczowe znaczenie dla długoterminowej przyszłości rurociągu, który był główną trasą rosyjskiego gazu do Europy przez dekadę przed wybuchem rosyjsko-ukraińskiej wojny.
Jak zauważa Reuters, ubezpieczenie stoi w sprzeczności z publicznym stanowiskiem Niemiec co do zerwania więzi z Moskwą, ale jedno z pięciu źródeł podało, że rząd w Berlinie nie sprzeciwił się ubezpieczeniu.
Reuters: Ubezpieczenie ułatwi remont i wznowienie dostaw gazu
Rosja ma 51 proc. udziałów w Nord Stream 1 (NS1) poprzez kontrolowany przez Kreml Gazprom. Część niemieckich akcjonariuszy Nord Stream opowiada się za przynajmniej zachowaniem uszkodzonego gazociągu na wypadek poprawy stosunków z Moskwą – ustalił Reuters.
Jak podało jedno ze źródeł, polisa ubezpieczeniowa obejmuje uszkodzenia rurociągu i przerwy w działalności. Ubezpieczenie ułatwi prace remontowe potrzebne do wznowienia dostaw gazu na dnie Morza Bałtyckiego do Europy.
Agencja przypomina, że z powodu sankcji nałożonych przez Unię Europejską na Rosję za jej inwazję na Ukrainę, zakazany jest import rosyjskiej ropy naftowej i produktów ropopochodnych, ale nie import gazu. Zachód jednak próbuje znaleźć alternatywy.
Kto i dlaczego wysadził Nord Stream?
26 września ub.r. w systemie rurociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 doszło do eksplozji i wycieku gazu w czterech miejscach jednocześnie. Władze Niemiec, Danii i Szwecji nie wykluczyły sabotażu jako przyczyny, natomiast Rosja uznała to za "akt międzynarodowego terroryzmu", a prezydent Władimir Putin wprost obarczył Zachód odpowiedzialnością za wszystko.
W momencie wybuchu oba gazociągi nie przesyłały gazu do Niemiec – oddanie NS2 do użytku zostało zawieszone przez Berlin w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, a przesył NS1 został bezterminowo wstrzymany przez Gazprom pod koniec sierpnia pod pretekstem usterek technicznych tłoczni położonej w Rosji.
Amerykański dziennikarz: To USA stoją za atakiem na gazociąg
Zgodnie z artykułem opublikowanym na początku lutego przez amerykańskiego dziennikarza śledczego Seymoura Hersha, pod pozorem ćwiczeń Baltops, nurkowie Marynarki Wojennej USA podłożyli materiały wybuchowe pod rosyjskimi rurociągami Nord Stream 1 i 2. W tekście zacytowano niezidentyfikowane źródło mające bezpośrednią wiedzę na ten temat, które przekazało, że prezydent USA Joe Biden osobiście autoryzował operację.
Adrienne Watson, rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu, oświadczyła w odpowiedzi, że historia przedstawiona przez Hersha jest całkowicie fałszywa i nazwała ustalenia dziennikarza "kompletną fikcją".
Autor materiału obciążającego USA w sprawie Nord Stream to dziennikarz, który ujawnił prawdę o masakrze w My Lai, a także metodach śledczych stosowanych wobec osadzonych w więzieniu Abu Ghurajb. Jest autorem szeregu książek publicystycznych i zdobywcą Nagrody Pulitzera.
Nowe ustalenia mediów
Na początku marca "The New York Times" poinformował o udostępnieniu danych wywiadowczych, według których za atakiem na Nord Stream stała pewna "proukraińska grupa", której plany niekoniecznie były znane kierownictwu władz w Kijowie.
Z kolei media w Niemczech podały, że niemieccy śledczy zidentyfikowali jacht, który miał być użyty do transportu materiałów wybuchowych wykorzystanych do wysadzenia Nord Stream. Zdaniem "The Washington Post" ślady prowadzą do Polski i Ukrainy.