Amerykański dziennikarz: To USA wysadziły Nord Stream. Plany zaczęto przygotowywać przed rosyjską inwazją

Amerykański dziennikarz: To USA wysadziły Nord Stream. Plany zaczęto przygotowywać przed rosyjską inwazją

Dodano: 
Prezydent Joe Biden
Prezydent Joe Biden Źródło: Wikimedia Commons / Gage Skidmore
To USA wysadziły gazociągi Nord Stream. Akcję zaczęto planować już w 2021 roku – przekonuje dziennikarz śledczy Seymour M. Hersh.

26 września ub.r. w systemie rurociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 doszło do eksplozji i wycieku gazu w czterech miejscach jednocześnie. Władze Niemiec, Danii i Szwecji nie wykluczyły sabotażu jako przyczyny, natomiast Rosja uznała to za "akt międzynarodowego terroryzmu", a prezydent Władimir Putin wprost obarczył Zachód odpowiedzialnością za wszystko.

W momencie wybuchu oba gazociągi nie przesyłały gazu do Niemiec – oddanie NS2 do użytku zostało zawieszone przez Berlin w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, a przesył NS1 został bezterminowo wstrzymany przez Gazprom pod koniec sierpnia pod pretekstem usterek technicznych tłoczni położonej w Rosji.

Sensacyjne ustalenia Hersha

Seymour Hersh to amerykański dziennikarz, który zasłynął m.in. ujawnieniem kulisów masakry w Mỹ Lai, jak również prawdy o metodach śledczych stosowanych wobec osadzonych w więzieniu Abu Ghurajb. Jest m.in. zdobywcą Nagrody Pulitzera.

W obszernym artykule dziennikarz podzielił sie wynikami swojego wielomiesięcznego śledztwa. Hersh przekonuje obecnie, że to Stany Zjednoczone odpowiadają za wysadzenie obu gazociągów. Jak utrzymuje, akcja była przeprowadzona przez nurków szkolonych w specjalnym ośrodku US Navy w Panama City.

W czerwcu 2022 roku nurkowie Marynarki Wojennej, działając pod przykrywką letnich ćwiczeń NATO, znanych jako BALTOPS 22, podłożyli ładunki wybuchowe, które trzy miesiące później zostały zdalnie odpalone, niszcząc tym samym rurociągi Nord Stream – pisze Hersh, powołując się na źródło bezpośrednio związane z planowaniem operacji.

Jego tezom zaprzecza rzecznik Białego Domu oraz rzecznik CIA.

Hersh: Plany zaczęto robić w 2021 roku

W Waszyngtonie przez dziewięć miesięcy miała dobywać się tajna debata na temat misji. Kwestia nie dotyczyła ponoć tego, czy rurociągi należy wysadzić, tylko które służby powinny się tym zająć.

Ostatecznie zdecydowano się na absolwentów szkoły nurkowania w Panama City, gdyż należeli oni wyłącznie do Marynarki Wojennej - nie byli członkami Sił Specjalnych - dlatego też ich operacje nie musiały być zgłaszane amerykańskiemu Kongresowi.

Takie rozwiązanie miało pomóc władzom uniknąć przecieku medialnego. Co ciekawe, Hersh przekonuje, że pierwsze plany zaczęto przygotowywać już w 2021 roku, czyli co najmniej na kilka miesięcy przed rosyjską inwazją. Amerykanie byli już wówczas przekonani, że Putin podjął decyzję o ataku i jest to wyłącznie kwestia czasu, aż rosyjskie wojska wkroczą na Ukrainę. Dlatego też CIA naciskało na maksymalną dyskrecję, gdyż taki atak formalnie musi być uznany za „działania wojenne”.

"Biden tego nie zrozumiał"

Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan, który nadzorował całą grupę odpowiedzialną za stworzenie planu, miał rozważać różne możliwości - od dalszych sankcji, aż po nieodwracalne, kinetyczne działania - jednak, jak przekonuje Hersh powołując się na swoje źródło - Sullivan de facto od początku naciskał na zniszczenie gazociągów. Miało to się wpasowywać również w ogląd sytuacji prezydenta Joe Bidena.

Jeszcze 7 lutego, tuż przed inwazją, Joe Biden na konferencji z Olafem Sholzem oficjalnie ostrzegał, że jeżeli tylko Rosja zdecyduje się zaatakować Ukrainę, to "nie będzie już Nord Stream 2. Położymy kres temu projektowi".

Słowa prezydenta miały spowodować chaos wśród służb. Atak na gazociągi miał być przeprowadzony "po cichu", tak by żadne tropy nie wiodły do Białego Domu, jednak prezydent swoją deklaracją wywrócił stolik do góry nogami.

"Jakby umieścić bombę atomową w Tokio i powiedzieć Japończykom, że zamierzamy ją zdetonować. Plan zakładał, że detonacja zostanie przeprowadzona po inwazji i nie będzie omawiana publicznie. Biden po prostu tego nie zrozumiał, lub zignorował" – mówi informator dziennikarza.

Kluczowa rola Norwegii

W całym przedsięwzięciu kluczowa okazała się rola Norwegii. Amerykanie mieli być w stałym kontakcie z norweskimi służbami i korzystać z ich wiedzy na temat Nord Stream. Sam kraj Amerykanie potraktowali jako swego rodzaju bazę wypadową.

To właśnie Norwegowie mieli wskazać najlepsze miejsce rurociągów do umieszczenia ładunków wybuchowych. To również oni mieli wskazać Amerykanom zaplanowane na czerwiec ćwiczenia BALTOPS 22 jako idealny pretekst do przeprowadzenia całej akcji.

Kiedy wszystko wydawało się już gotowe, Joe Biden zaczął się jednak wahać. W oryginalnym planie ładunki miały zostać odpalone wkrótce po ich umieszczeniu, jednak prezydent zaczął mieć wątpliwości, czy amerykański trop nie będzie wówczas zbyt oczywisty. Biały Dom zaczął więc naciskać, aby wymyślić sposób na to, żeby ładunki można było odpalić zdalnie w dłuższym odstępie czasu - kilku tygodni, albo nawet miesięcy.

Hersh twierdzi, że ostatecznie zdecydowano się na boję sonarową, która uruchomiła materiały wybuchowe za pomocą specyficznego sygnału dźwiękowego. Boja została zrzucona przez samolot norweskiej marynarki wojennej – przekonuje Hersh.

Czytaj też:
Wybuch gazociągu Nord Stream. Ławrow atakuje państwa UE
Czytaj też:
Niemiecki polityk chce naprawy Nord Stream 1
Czytaj też:
Spółka obsługująca Nord Stream 2 zamknięta w Niemczech
Czytaj też:
Szef Nord Stream 2 zdradza, co Putin powiedział mu na początku wojny

Źródło: seymourhersh.substack.com
Czytaj także