Amerykanie planują powietrzną ewakuację personelu ambasady
Kolejne informacje docierają do świata zachodniego ze stolicy Sudanu – Chartumu, gdzie od 15 kwietnia trwają starcia armii "rządowej" z wojskami o nazwie Siły Szybkiego Wsparcia (RSF). Ma tam trwać exodus mieszkańców z pogrążonego w walkach miasta. W mniejszym zakresie konflikt objął również inne miejsca w kraju.
USA planują powietrzną ewakuację ambasady
W Chartumie wciąż pozostaje wielu dyplomatów, w tym pracowników amerykańskiej ambasady, którzy schronili się w kompleksie oddalonym o ponad 10 km od międzynarodowego lotniska w stolicy Sudanu. Lotnisko jest wyłączone z funkcjonowania.
Zastępca sekretarza stanu USA Wendy Sherman poinformowała wobec tego, że wojska Stanów Zjednoczonych zostaną przeniesione do bazy ekspedycyjnej marynarki wojennej USA Camp Lemmonier w Dżibuti. Ma umożliwić odpowiednim jednostkom przeprowadzenie operacji ewakuacyjnej celem przeniesienia personelu ambasady w bezpieczne miejsce. Nie chodzi o generalną ewakuację amerykańskich obywateli z Sudanu.
Rzecznik Departamentu Obrony potwierdził, że USA przygotowują żołnierzy do ewentualnej misji, ale nie potwierdził, że zostaną skierowane do Dżibuti.
– Departament Obrony, za pośrednictwem Dowództwa Stanów Zjednoczonych w Afryce, monitoruje sytuację w Sudanie i przygotowuje plany przewidziane na różne ewentualności. W ramach tych działań rozmieszczamy dodatkowe jednostki, które mogą zostać wykorzystane w sytuacjach kryzysowych związanych z zabezpieczeniem i potencjalnym ułatwieniem wyjazdu personelu ambasady USA z Sudanu, jeśli okoliczności będą tego wymagać – przekazał rzecznik Departamentu Obrony pułkownik Garron Garn.
Wojna dwóch armii, nie Sudańczyków
W Sudanie powstała nietypowa sytuacja, w której równolegle funkcjonowały dwie formalnie niezależne od siebie armie. O sytuacji w Sudanie mówił na antenie Radia WNET dr Jędrzej Czerep.
– Wygląda dramatycznie. To jest prawie 10-milionowa aglomeracja, która jest teraz areną bardzo ostrych walk. Samoloty bojowe strzelają w cele w środku miasta. Z drugiej strony przez Siły Szybkiego Wsparcia zajmowane są mieszkania prywatne czy sklepy. Mieszkańcy są w potrzasku. Nie działa już większość szpitali. Mieszkańcy wymieniają się informacjami, gdzie jeszcze można dostać wodę i gdzie jest otwarta apteka. Ale miasto wygląda już w tym momencie na niemal wymarłe. Ci, którzy mają możliwość, próbują się z niego wydostać – powiedział.
W dalszej części rozmowy Czerep podkreślił, że to nie jest wojna domowa między Sudańczykami. – To jest starcie dwóch armii, które toczy się ponad głowami Sudańczyków, wbrew ich woli. Nie jest tak, że za jedną albo drugą stroną stoją ludzie, którzy będą się dołączać i uczestniczyć w tej wojnie. Sudańczycy chcą od niej uciec – podkreślił dr Czerep.
W związku z ograniczonymi zasobami ludzkimi, jak dodał, w pewnym momencie siły walczących stron się wyczerpią, co daje nadzieję na możliwie szybkie zakończenie walk. – Problemem jest sama aglomeracja Chartumu, gdzie obydwie strony okopały się na swoich pozycjach i niszczą miasto bez żadnego opamiętania – wskazał naukowiec.