Atak dronów na Kreml. Jest opinia ISW
Władze Rosji oskarżyły Ukrainę o próbę przeprowadzenia "zamachu na Putina" za pomocą dronów, które uderzyły w Kreml. Według Moskwy doszło do "ataku terrorystycznego", za który odpowiedzialność ponosi "kijowski reżim". Niezidentyfikowany obiekt wybuchł nad jednym z budynków. Potwierdzają to liczne nagrania. Nikomu nic się nie stało.
ISW: Atak dronów to operacja pod fałszywą flagą
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną ocenia, że atak dronów na zabudowania Kremla stanowił najprawdopodobniej inscenizację, dzięki której rosyjskie decydenci z Moskwy chcą jeszcze bardziej przedstawić społeczeństwu wojnę jako "egzystencjalne zagrożenie" dla państwa. W tym kontekście celem ma być próba stworzenia warunków do szerszej mobilizacji Rosjan do walki przeciwko Ukrainie.
Analitycy ISW uważają, że na wyreżyserowane przedstawienie wskazuje kilka przesłanek. "Rosyjskie władze w ostatnim czasie wzmocniły obronę powietrzną, w tym w Moskwie, dlatego jest wysoce nieprawdopodobne, by dwa drony mogły przeniknąć przez kilka stref obrony powietrznej i by zdetonowały lub zostały zestrzelone tuż nad samym Kremlem w sposób umożliwiający spektakularne uwiecznienie tego na wideo" - przypomina amerykański ośrodek.
Kolejna kwestia, na którą zwraca uwagę to natychmiastowa, spójna i skoordynowana reakcja rosyjskich władz, co zdaniem ISW "sugeruje, że atak był przygotowany w taki sposób, by zamierzone efekty polityczne przeważyły ten wstyd. Kreml natychmiast oskarżył Ukrainę o atak terrorystyczny, a reakcje oficjalne szybko skupiły się wokół tego oskarżenia".
ISW wskazuje jednocześnie, że atak może być wykorzystany do odwołania lub ograniczenia zbliżających się obchodów 9 maja.
Według analityków think tanku Moskwa może planować kolejne przedsięwzięcia z typu operacji pod fałszywą flagą, by nasilić dezinformację przed planowaną ukraińską kontrofensywą oraz zwiększyć poparcie dla wojny wewnątrz kraju.
Kijów dementuje rewelacje rosyjskich władz
Prezydent Zełenski zdementował rewelacje Kremla. – Nie zaatakowaliśmy Putina ani Moskwy. Walczymy na własnym terytorium, broniąc naszych wiosek i miast. Nawet nie mamy do tego wystarczającej ilości broni. Dlatego nie używamy jej gdzie indziej. Nie zaatakowaliśmy Putina, zostawmy to trybunałowi – powiedział Zełenski podczas wspólnej konferencji prasowej z premierami państw nordyckich w Helsinkach.
– On [Putin – przyp. red.] nie może już dłużej motywować swojego społeczeństwa i nie może już wysyłać swoich żołnierzy na śmierć ot tak. Nie ma zwycięstw. Na polu bitwy "druga armia świat” przegrywa. Nie są w stanie okupować Ukrainy – powiedział ukraiński prezydent.
Do sprawy odniósł się też rzecznik prezydenta Ukrainy, Serhij Nykyforow. – Ukraina nie posiada informacji o tzw. nocnych atakach na Kreml – powiedział ukraińskiej redakcji BBC rzecznik prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. W jego ocenie działanie Rosji to eskalowanie sytuacji przed 9 maja.
Nykyforow dodał, prezydent Ukrainy wielokrotnie podkreślał, że Ukraina kieruje wszystkie swoje siły i środki na wyzwolenie swoich terytoriów, a nie na atakowanie cudzych ziem. – To, co wydarzyło się w Moskwie, jest oczywiście eskalowaniem sytuacji przed 9 maja. Oczekiwana metoda naszych przeciwników – powiedział Nykyforow.
Doradca prezydenta Ukrainy, Mychajło Podoliak również zaprzeczył, jakoby Kijów miał coś wspólnego z tym incydentem. "Rosja ewidentnie przygotowuje atak terrorystyczny na dużą skalę. Dlatego najpierw zatrzymuje dużą rzekomo wywrotową grupę na Krymie. A potem demonstruje 'drony nad Kremlem'" - napisał polityk.