Gen. Skrzypczak o słowach Błaszczaka: Jestem starym żołnierzem i nie znam takiego przypadku

Dodano:
Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych Źródło: PAP / Rafał Guz
Nie wierzę, żeby którykolwiek z generałów nie dopełnił obowiązku. Dla mnie to jest niemożliwe – mówi DoRzeczy.pl o sprawie rosyjskiej rakiety w Polsce gen. Waldemar Skrzypczak.

Damian Cygan: Czy rakieta, która spadła pod Bydgoszczą, to był niezamierzony incydent, czy może Rosja chciała przetestować Polskę i NATO?

Waldemar Skrzypczak: Wszyscy by chcieli, żeby to był test, ale ja uważam, że przy tej mnogości rakiet, ona się po prostu Rosjanom urwała. Na sto wystrzelonych rakiet dwie błądzą – taka jest praktyka wojskowa i wszyscy o tym wiedzą. Amerykanie też mają tego typu problem, więc ja bym niczego w tej sprawie nie przesądzał.

Jaki interes miałby dowódca operacyjny gen. Piotrowski w tym, żeby nie poinformować o tej rakiecie ministra Błaszczaka?

Jestem starym żołnierzem i nie znam takiego przypadku, żeby podwładny nie zameldował przełożonemu o zdarzeniu takiej rangi, tym bardziej że za wschodnią granicą jest wojna. Znając Piotrowskiego i wszystkich panów generałów, którzy dziś dowodzą, nie wierzę, żeby ktokolwiek z nich nie dopełnił takiego obowiązku. Dla mnie to jest niemożliwe. Byłaby to rzecz niebywała i chyba pierwsza w historii.

W jakiej kondycji jest dziś polski system obrony przeciwlotniczej?

Na pewno nie jest w kondycji deklarowanej przez polityków. Uważam, że są rzeczy, które trzeba zrobić natychmiast. Po pierwsze, dokonać manewru przy granicy, żeby żadne cudeńka nie spadały na nasze terytorium. Po drugie, zobligować NATO, żeby przegrupowało część swoich sił i środków bliżej polskiej granicy wschodniej, żeby ją uszczelnić. Mówię o przestrzeni powietrznej i rozpoznaniu. To powinno być zrobione już, żeby uniknąć takich incydentów jak pod Bydgoszczą. Oczywiście dalej trzeba rozwijać programy Wisła i Narew, i rząd to robi. Nie trzeba mu w tym przeszkadzać, bo kierunek jest dobry.

Czy z myśliwcami F-16 dla Ukrainy będzie tak, jak z czołgami, że najpierw sojusznicy mówili "nie", a jednak zaczęli je dostarczać?

Tak. Proszę zauważyć, że Wielka Brytania już zaczęła przekazywać pociski Storm Shadow o zasięgu 250 km, więc zgoda na to, żeby dać Ukrainie coraz lepszy sprzęt o większych możliwościach, ewoluuje. Widać wyraźnie, że NATO zrozumiało, że musi zrobić wszystko, żeby Ukrainie udało się wygrać tę jedną kontrofensywę, bo na więcej jej nie będzie stać. 11 lipca jest szczyt NATO w Wilnie. Moim zdaniem wszyscy, a na pewno prezydent Zełenski, celują w ten termin.

Dlaczego?

Chodzi o to, żeby przed szczytem NATO Ukraina osiągnęła jakiś spektakularny sukces operacyjny. Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg powiedział, że Ukraina będzie mogła wstąpić do NATO, jak wygra wojnę. Ona jej nie musi wygrać. Być może sytuacja będzie taka, że Ukraina wygra jakąś wielką bitwę właśnie dzięki temu, że dostanie samoloty i pociski dalekiego zasięgu. Zełenski potrzebuje sukcesu na polu bitwy przed szczytem w Wilnie, żeby zapaliło się zielone światło dla członkostwa Ukrainy w NATO.

Czy ostatnie natarcie sił ukraińskich w Bachmucie to początek zapowiadanej od wielu miesięcy kontrofensywy?

Nie. Ukraińcy wykorzystali moment, w którym Rosjanie się przegrupowywali i byli w bardzo dużym rozproszeniu. Ukraińcy przeprowadzili kontratak, kiedy Rosjanie wprowadzili na pozycje nowe wojska, które były jeszcze nieprzygotowane, nieostrzelane. Ukraińcy uderzają od skrzydeł, głównie od północy. Przeprowadzają operację okrążającą. Ale to jeszcze nie jest ta zasadnicza kontrofensywa, która ma dać im zwycięstwo i otworzyć Ukrainie drogę do NATO.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...