"Sprzedajna k***a". Marsz PO: Agresja wobec dziennikarza TVP
Agresja wobec dziennikarza TVP
Wydarzenie wzbudziło ogromne zainteresowanie mediów. Obecny na miejscu był m.in. dziennikarz TVP Adrian Borecki, który przygotował materiał do "Wiadomości". W materiale pokazano, jak niektórzy uczestnicy marszu odnosili się do Boreckiego.Reportaż z marszu w Warszawie otworzyły słowa kobiety, mówiącej: "je*** PiS". – Tak wygląda język miłości wielbicieli Donalda Tuska – skomentował dziennikarz. W kolejnych ujęciach pokazywane były plakaty z ośmioma gwiazdkami, symbolizującymi wulgarne hasło, chętnie stosowane przez zwolenników opozycji.
Jak relacjonowano w materiale, dziennikarze TVP na marszu spotykali się z szykanami. – Sprzymierzeńcy opozycji atakowali także Telewizję Polską – mówił Borecki. Pokazane zostało nagranie, jak protestujący przeszkadzają w nagraniu wywiady z opozycjonistą z okresu PRL, Adamem Borowskim. Nakręcony został także moment, gdy mężczyzna idący obok Boreckiego pyta: "Się boisz, ku**o?", a także mówi w kierunku dziennikarza TVP obraźliwe słowa: "śmieć" i "sprzedajna k***a".
– Miał być spokojny i kulturalny marsz, a wyszło jak zawsze w przypadku opozycji, czyli totalna agresja, nienawiść i hejt – podsumował Adrian Borecki.
Premier: Śmieszy, gdy stare lisy organizują marsz antyrządowy
Do wydarzenia opozycji odniósł się do nowym odcinku swojego podcastu premier Mateusz Morawiecki (podcast ukazał się jeszcze przed marszem). – Ja oczywiście nie mam nic przeciwko swobodnej manifestacji poglądów, niezależnie od tego, jakie kto ma. Na tym polega piękno demokracji, że każdy ma tę swobodę i nawet ostrzejsze formy wyrażania tych poglądów, uderzające w rząd, w to, co robimy jako drużyna Prawa i Sprawiedliwości, również nie budzą jakiegoś mojego istotnego oburzenia – powiedział.
– Śmieszy mnie natomiast trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele, wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski. Od lokalnych samorządowców słyszałem zresztą, jak wszystko wygląda od kuchni. Z centrali Platformy poszła dyrektywa, żeby wszyscy ichniejsi prezydenci i burmistrzowie zwozili jak najwięcej działaczy Platformy, pracowników miejskich spółek, samorządowców itd. – wskazał.