"Które z tych państw chce wojny z Rosją?". Miedwiediew reaguje na słowa byłego szefa NATO
Słowa Miedwiediewa to reakcja na wypowiedź byłego sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena o możliwości wysłania wojsk sojuszniczych na Ukrainę.
W środę brytyjska gazeta "The Guardian" zacytowała Rasmussena (pełnił stanowisko szefa NATO w latach 2009-2014), który powiedział, że niektóre kraje Sojuszu mogą wysłać wojska na Ukrainę "indywidualnie". Jego zdaniem, jeśli Kijów nic nie otrzyma na szczycie NATO w Wilnie 11-12 lipca, Polska i kraje bałtyckie mogą skierować swoje siły na Ukrainę.
– Wiemy, że Polska jest bardzo zaangażowana w konkretną pomoc dla Ukrainy. I nie wykluczam możliwości, że Warszawa zaangażuje się jeszcze mocniej, a za nią pójdą kraje bałtyckie, być może z uwzględnieniem możliwości wojsk lądowych – ocenił były szef NATO.
Rasmussen wskazuje na Polskę i NATO, Miedwiediew odpowiada
W odpowiedzi na te słowa Miedwiediew napisał na Telegramie, że Rasmussen "nigdy nie był zbyt bystrym człowiekiem, a teraz popadł w doktrynerską demencję".
– "W wywiadzie dla Guardiana stwierdził, że nawet jeśli banderowska Ukraina nie otrzyma zaproszenia do NATO w Wilnie, kraje Sojuszu będą mogły wysłać tam swoje wojska, niejako na własną rękę" – oświadczył.
"Cóż, czy zapytano mieszkańców tych krajów? Kto z nich chce wojny z Rosją? Czy oni naprawdę chcą ataków hipersonicznych na Europę?" – dodał Miedwiediew.
Siły pokojowe wejdą na Ukrainę? Orban zdradza kulisy rozmów, Kreml reaguje
W marcu premier Węgier Viktor Orban powiedział, że europejscy przywódcy są "bliscy dyskusji na temat możliwości wysłania przez członków Unii Europejskiej na Ukrainę jakiegoś rodzaju oddziałów pokojowych". – Jesteśmy blisko granicy, o której wcześniej myśleliśmy, że jest nie do przekroczenia – ocenił.
– Pomysł wysłania na Ukrainę jakiegoś rodzaju sił pokojowych jest potencjalnie niezwykle niebezpieczny – oświadczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Według niego, jeśli taka dyskusja w UE rzeczywiście się toczy, jest ona "niezwykle niebezpieczna".
Pieskow zaznaczył, że w praktyce międzynarodowej siły pokojowe są zazwyczaj rozmieszczane za zgodą obu stron. – W tym przypadku jest to potencjalnie bardzo niebezpieczny temat – dodał rzecznik Kremla.
Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak powiedział pod koniec maja, że w ramach powojennej ugody w Rosji powinna powstać strefa zdemilitaryzowana o długości 100-120 km wzdłuż granicy z Ukrainą, kontrolowana – przynajmniej na początku – przez siły międzynarodowe.