Prof. Markowski: Język Tuska adekwatny, bo odnosi się do politycznych przestępców
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" socjolog odniósł się m.in. do marszu 4 czerwca. Zaznaczył, że to okazja dla opozycji, aby "trochę poprzesadzać" w optymizmie, ale "rzeczywiście ten marsz przeszedł oczekiwania. Sam byłem na nim przez kilka godzin. Przy okazji chcę powiedzieć ekspertom od szacowania frekwencji, że oni szacują wielkość marszu na podstawie zdjęcia – tylko to jest zaledwie jeden punkt czasowy".
"Więc niewątpliwie, jeśli chodzi o samą frekwencję, to był to ogromny sukces. A na dodatek trzeba powiedzieć, że byli widoczni ludzie młodzi – w takiej proporcji, w jakiej występują dzisiaj w naszym społeczeństwie. Tym, którzy mówią, że było ich mało, odpowiadam: proporcjonalnie do tego, jak jest. A jest ich dzisiaj o połowę mniej niż 20 lat temu. Zatem byli obecni, na pewno" – wskazuje Markowski.
Agresja w języku polityki
"To nie jest normalna sytuacja polityczna. Ja bym sobie nigdy nie pozwolił mówić takimi słowami, jakimi dzisiaj mówię o PiS, w sytuacji normalnej, demokratycznej procedury, w której wygrywa partia, która może mi się nie podobać ze względu na politykę rodzinną, energetyczną czy oświatową, ale została wybrana demokratycznie i jest demokratyczną formacją" – ocenił Markowski pytany, czy Donalda Tusk nie stosuje wobec politycznych adwersarzy zbyt mocnych słów. Przypomnijmy, że niedawno szef PO nazwał polityków PiS "seryjnymi zbójcami kobiet".
Tymczasem socjolog twierdzi, że Tusk ma do tego prawo. Podobnie, jak Andrzej Seweryn, który stwierdził, że PiS trzeba "przypier****ć". "Tylko dzisiaj my się odnosimy do politycznych przestępców! Jakim cudem jakiś Gliński wychodzi i beszta Andrzeja Seweryna, że użył takich słów? Jest taka transatlantycka różnica, że w Stanach Zjednoczonych wolno mówić wszystko, a my w Europie ze względu na nazizm itd. trochę boimy się słów" – stwierdził gorzko rozmówca "GW'.
"Przepraszam bardzo, słowa, jakich Andrzej Seweryn użył, opisując tę sytuację, są adekwatne, po prostu. Nie może być tak, że w tym kraju karze się babcię, która sprzedaje czosneczek i jakąś pietruszkę, bo nielegalnie zdobywa pieniądze. A jednocześnie przestępcy i złodzieje polityczni rozkradają kraj" – podkreśla prof. Markowski.