Ekspert: W Polsce nie będzie "drugiej Grecji"
Od 1 stycznia świadczenie 500+ wzrośnie do kwoty 800+. Ustawę w tej sprawie przyjął Sejm, teraz zajmie się nią Senat. To sztandarowy program rządów Zjednoczonej Prawicy.
W rozmowie z Interią prof. Ryszard Szarfenberg, politolog i ekspert od polityk publicznych z Uniwersytetu Warszawskiego wskazał, czy program przełożył się na wzrost dzietności. – Tutaj mamy konsensus, że program "500 plus" poniósł klęskę. Jednak jeśli chodzi o ograniczenie ubóstwa dzieci – taki był drugi cel – okazał się sukcesem – mówi.
W ocenie eksperta były podstawy, by zakładać, że poprawi on demografię. – Były podstawy, żeby tak zakładać, bo badania w różnych krajach i ich podsumowania potwierdzają pozytywny wpływ świadczeń pieniężnych na dzietność. Kluczowa jest jednak skala i trwałość tego wpływu oraz koszty. Jeśli dzietność wzrosła niewiele i tylko w ciągu pierwszych lat, a w dodatku wynikała ona z przyspieszenia decyzji, które i tak by zapadły, to nie ma co liczyć na przełamanie potężnych trendów demograficznych i kulturowych, które obserwujemy w Polsce – coraz mniejsza liczba kobiet w wieku produkcyjnym i preferowanie modelu rodziny z jednym lub dwojgiem dzieci – wskazuje.
"Drugiej Grecji" nie będzie
Prof. Szarfenberg podkreśla, że działania rządu, który wciąż składa obietnice socjalne powodują, że kolejne grupy społeczne domagają się o coś dla siebie:– Mamy najhojniejszy system podatkowo-świadczeniowy na dzieci w OECD, a zapewne również w skali świata. Ale skoro rząd wprowadził kolejne świadczenia, a nie zreformował systemu, zostawił stare, w dodatku z niczego się nie wycofuje, to każda grupa społeczno-zawodowa lobbuje za swoimi interesami. Jedni chcą bardziej waloryzacji "500 plus", inni wyższej kwoty wolnej od podatku, a jeszcze inni wyższych ulg podatkowych na dzieci.
Jednocześnie rozmówca Interii nie wierzy w scenariusz, w którym 800+ doprowadzi system finansów publicznych do ruiny. – Nie spodziewam się eskalacji żądań społecznych i umownej "drugiej Grecji". Kontrowersje, jakie wywołał pomysł podwyżki 500+ do 800 zł w kontekście wysokiej inflacji i zastoju gospodarki pokazuje, że ludzie jednak zdają sobie sprawę z realiów, w jakich się znaleźliśmy – podkreśla ekspert.