• Autor:Łukasz Żygadło

Ardanowski: Nie możemy zabijać naszego rolnictwa. Ukraińcy muszą to zrozumieć

Dodano:
Poseł Jan Krzysztof Ardanowski Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Widzę różne mankamenty w polityce PiS i nigdy, gdy popełniano błędy, swojego negatywnego zdania nie ukrywałem. Jednak mimo wszystko jestem z tą partią związany 22 lata – mówi były minister rolnictwa i rozwoju wsi, poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Rozpoczynają się żniwa. Rząd wprowadza wiele zmian mających pomóc w działalności rolniczej. Jak pan ocenia obecne problemy rolników?

Jan Krzysztof Ardanowski: Trwają żniwa i w zależności od regionu Polski, plony są różne. Na mocnych glebach, w szczególności oziminy plonują nie najgorzej. Niestety, obserwujemy wpływ suszy, szczególnie na zbożach jarych i gruntach słabych. W połowie maja wydawało się, że zbiory w całej Polsce będą dobre, ponieważ dobre przezimowanie roślin i duże uwilgotnienie gleby wiosną dawały takie nadzieje.

Niestety, kolejny rok suszy sprawił, że część z tych najsłabszych gruntów zostało mocno uszkodzonych i część z roślin na tych poproście zaschło, a ziarno jest pośladem. Również rolnicy-hodowcy bydła z różnych regionów Polski, np. ze „stojącego mlekiem” Podlasia sygnalizują, że może zabraknąć paszy dla bydła. Niestety, kukurydza bardzo cierpi z powodu suszy. Jednak nawet nie wielkość plonów spędza sen z powiek rolników.

A co takiego?

Moim zdaniem, obecnie najbardziej rolnicy martwią się sytuacją rynkową i przyszłością rolnictwa. Nie jest wiedzą tajemną i nie trzeba było być prorokiem, żeby przewidzieć, jak negatywne skutki przyniesie napływ zboża z Ukrainy. Niestety, czarny scenariusz się spełnił. Zboże importowane trafiło do Polski, wiele firm z uwagi na opłacalność sprowadzało zboże bez opamiętania i wiele firm na tym zarobiło fortuny, gdyż kupowali po bardzo niskich cenach. Stracili polscy rolnicy. Mówimy tu o kilku miliardach złotych. Rząd w akcie desperacji – bo tak oceniam obecne działania – próbuje ratować sytuację ekonomiczną rolników. Mamy skomplikowany system dopłat do zboża, jednak będą to miliardy wypłacone z budżetu.

Czy to bardzo zły pomysł?

Powiem tak: nie jest to najsensowniejszy pomysł na pomoc dla rolników, ale go akceptuję. Chociaż jest to mechanizm kosztowny i praktycznie nie rozwiązujący żadnego z problemów strategicznych, to jednak trzeba ratować sytuację gospodarstw, które przez zboże z Ukrainy mogą zbankrutować. Musimy pamiętać również o słynnym zbożu technicznym, które trafiło do Polski. Nikt nie przedstawił sensownego wytłumaczenia, co z tym zbożem się stało, a nie było ono kontrolowane przez żadną instytucję w Polsce, bowiem nie mieści się w kategorii zbóż będących w obrocie międzynarodowym. Znów, ktoś mechanizm na to zezwalający stworzył, ktoś zarobił na tym, a winnych nie ma. Wielokrotnie prosiłem żeby opublikować listę importerów, którzy zarobili na tym miliardy złotych, jednak bez skutku.

Co, jeśli działali zgodnie z prawem?

Nawet, jeśli tak działali, to my konsumenci mamy prawo wiedzieć, co się z tym zbożem stało. Gdzie trafiło? Czy na paszę, czy na mąkę? Informacja społeczeństwu się należy.

Jak pan widzi przyszłość importu zbóż z Ukrainy?

Jeśli po 15 września nastąpiłoby takie otwarcie (w domyśle jeszcze większy napływ głównie zboża z Ukrainy), to sytuacja polskich rolników będzie krytyczna i nawet dopłaty rządowe tu nie pomogą. Musimy również pamiętać o innych ukraińskich produktach takich jak rzepak, słonecznik, mięso, czy owoce miękkie, które rozwalają nasz rynek. Jeżeli to wszystko ma wpłynąć ponownie do Polski, to możemy liczyć się ze zniszczeniem polskiego rolnictwa i bankructwem wielu gospodarstw.

Musimy robić wszystko żeby nie dopuścić do zalewu ukraińskimi produktami ponownie, a Ukraińcy muszą to zrozumieć. Polska ma prawo oczekiwać od Ukrainy zrozumienia w tej sytuacji, zwłaszcza gospodarczej. My im pomagamy, ponieważ rozumiemy, że ta walka toczy się o wolność nas wszystkich, jednak oni również muszą rozumieć nasze racje. Nie możemy zabijać naszego rolnictwa tylko dlatego, że musimy komuś pomóc. Tak to nie może działać. Dlatego rozmowy z Ukrainą już dziś trzeba prowadzić na najwyższym poziomie krajowym. Sam minister rolnictwa to za mało.

Pojawiły się w mediach głosy, także analityków ukraińskich, że już im nie zależy tak bardzo na eksporcie przez Morze Czarne i zaopatrywanie głodujących krajów, ale na trwałym wejściu na rynek Unii Europejskiej, co było do wojny powstrzymywane mechanizmami chroniącymi wspólny rynek UE w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Firmy zachodnie, będące własnością światowej finansjery i oligarchów ukraińskich, prowadzące wielkie gospodarstwa na Ukrainie, szukały sposobu lokowania swojej produkcji na unijnym rynku i teraz nadarza się taka okazja. Wyraźnie widać, że jest tu drugie dno.

Chciałbym zapytać jeszcze o pana przyszłość polityczną. Jaka ona będzie? Pojawiają się plotki, że może pan przejść do Konfederacji?

Mogę powiedzieć, że „macanie” mnie i sondowanie moich poglądów politycznych ze strony różnych sił politycznych ma miejsce. Na pewno nie chcę mieć nic wspólnego z lewicą, taką, jaka ona jest obecnie. Jestem człowiekiem prawicy o umiarkowanych, patriotycznych i katolickich poglądach. Mam zapewnienie i sugestię pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, żeby kandydować z list Prawa i Sprawiedliwości. Zamierzam tak uczynić. Pacta sunt servanda.

Widzę różne mankamenty w polityce PiS i nigdy, gdy popełniano błędy, swojego negatywnego zdania nie ukrywałem. Jednak mimo wszystko jestem z tą partią związany 22 lata i co ważniejsze, dostrzegam pewną refleksję. Widzę, że zaczyna się pojawiać jakieś opamiętanie w kwestiach rolnictwa. Wydaje mi się, że PiS jest skłonny i gotowy do pewnego przewartościowania polityki wobec wsi i faktycznego zrozumienia potrzeb wsi, a nie jedynie propagandowego mówienia, że kocha polską wieś. Gdyby popatrzeć na polską scenę polityczną, to wieś kochają wszyscy, a szczególnie przy okazji dożynek, a jak przychodzi co do czego, to nikt nie rozwiązuje problemów strategicznych, żeby nie zadzierać z dużym biznesem, powiązanym ze starymi służbami, a jedynie, co najwyżej, gasi doraźne pożary.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...