Rośnie presja na granicę polsko-białoruską. "Padają strzały ostrzegawcze"
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zdecydował o wysłaniu na granicę Polski z Białorusią dodatkowej grupy żołnierzy. To odpowiedź na wniosek Komendanta Głównego Straży Granicznej.
W poniedziałek SG wystąpiła do MON o przesunięcie kolejnego tysiąca wojskowych na granicę polsko-białoruską. Gen. dyw. Tomasz Praga zaznaczył, że na odcinku granicy polsko-białoruskiej mamy "kolejną falę nielegalnych migrantów" i "kolejny etap wojny hybrydowej". Podkreślił, że każde podejście grupy nielegalnych imigrantów do granicy jest organizowane przez służby białoruskie.
Presja na granicę
W 2021 r. Aleksandr Łukaszenka wywołał kryzys migracyjny. Białoruś zaczęła sprzedawać "wizy turystyczne" migrantom z Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej. Przylatywali oni przede wszystkim do Mińska, skąd rozpoczynała się ich podróż do Europy Zachodniej przez Polskę. Tysiące próbowały nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską. Dochodziło do scen przemocy ze strony Białorusinów. W efekcie Polska zdecydowała o budowie stałego ogrodzenia na granicy państwowej. Jednak w ostatnich tygodniach presja na granicę polsko-białoruską rośnie – relacjonują funkcjonariusze Straży Granicznej.
W ciągu ostatniej doby do Polski próbowało nielegalnie przedostać się z Białorusi 45 imigrantów, m.in. obywateli Erytrei, Indii, Afganistanu i Jemenu. W miejscowości Mielnik grupa 20 osób zawróciła na terytorium białoruskie na widok polskich patroli. Na tym samym odcinku zatrzymano 47-letniego Polaka, który w sposób nielegalny przewoził trzech imigrantów z Indii.
– W ostatnim czasie bardzo często używamy broni służbowej w pościgach za organizatorami czy pomocnikami przemytu ludzi – powiedziała w rozmowie z portalem Interia.pl rzecznik Straży Granicznej por. SG Anna Michalska. – Kiedy jest taka potrzeba, padają strzały ostrzegawcze – dodała i wyjaśniła, że chodzi o sytuację, w której jakiś pojazd lub osoba nie chce się zatrzymać do kontroli.