Ardanowski: Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć
Pięć krajów UE – Rumunia, Bułgaria, Węgry, Polska i Słowacja – odnotowało gwałtowny wzrost importu ukraińskiego zboża po inwazji rosyjskiej, co zakłóciło lokalne rynki i wywołało protesty rolników. W efekcie nacisków tej grupy państw, UE zatwierdziła ograniczenia handlowe do 15 września.
Jednak zgodnie z piątkową decyzją KE, embargo zostało zniesione. W odpowiedzi Polska, Słowacja i Węgry ogłosiły w piątek własne, jednostronne zakazy, podkreślając, że są one konieczne dla ochrony własnych rolników. O taką samą decyzję apelują do swojego rządu rolnicy w Rumunii.
Ardanowski: KE nas nie rozumie, a Ukraina gra w dziwną grę
Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski wskazuje, że Bruksela może nie rozumieć argumentów Warszawy. – Martwię się tym, że Komisja Europejska nie do końca rozumie, dlaczego my nie chcemy tego zboża ukraińskiego, czy szerzej, żywności z Ukrainy. Brnie dalej w uzależnienie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez import z Ukrainy, a jestem o tym przekonany, tylko dobrze funkcjonujące rolnictwo w każdym z krajów unijnych, rolnictwo unijne, a my pro domo sua, tylko nasze dobre rolnictwo może zapewnić długofalowo bezpieczeństwo żywności, nie import – mówił były minister rolnictwa w rozmowie z wPolsce.pl.
– Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie. Ta żywność zawsze będzie konkurencyjna w stosunku do tego, co produkuje rolnictwo w Unii. (…) Musimy twardo bronić własnego rynku. Proeuropejskie tendencje Ukrainy wspieramy, ale musi być serdeczna, ale i twarda, rozmowa z Ukraińcami. Z ich strony musi być wyciągnięta ręka – wskazuje doradca Andrzeja Dudy.
– Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa, bo tylko ono w ostateczności zapewnia nam bezpieczeństwo – podsumował Ardanowski.