Unia chce nam urządzać media
O akcie po raz pierwszy usłyszałem podczas wizyty w Brukseli, w KE, w listopadzie 2021 r., jeszcze bez detali. Wtedy wydało mi się to niemal nieprawdopodobne, bo w oczywisty sposób szło zbyt daleko. Jak się okazuje po raz kolejny, dla UE nie jest to przeszkoda.
Propozycja jest skonstruowana w taki sposób, żeby nęcić regulacjami, które w teorii powinny się podobać każdemu, kto ceni sobie niezależne dziennikarstwo. Jest tam na przykład mowa o zakazie stosowania wobec dziennikarzy programów szpiegowskich lub zmuszania ich do ujawniania źródeł. Brzmi świetnie, ale nawet to w praktyce budzi wątpliwości.
Pierwsza z nich to sama definicja dziennikarza. Jak regulacje miałyby działać na poziomie unijnym, jeśli spójna definicja dziennikarza w krajach członkowskich nie istnieje, a w niektórych nie ma jej w ogóle? W Polsce zawód dziennikarza nie jest uregulowany – i bardzo dobrze, oby tak zostało, choć rządząca partia chciała w pewnym momencie ten stan rzeczy zmienić. Z tym wiąże się jednak fakt, że nie wiadomo, kogo dokładnie można uznać za dziennikarza. Czy przyjęcie aktu miałoby oznaczać, że poza zasięgiem służb miałby pozostawać na przykład każdy, kto będzie prowadził lokalny portal informacyjny, samemu nazywają się dziennikarzem? Nietrudno przewidzieć, że dla przestępców byłaby to znakomita przykrywka. Zakładasz portalik, nazywasz się dziennikarzem i dostajesz swego rodzaju immunitet od zainteresowania służb.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.