Kempa: Jestem szczególnie wrażliwa, gdy Niemiec podnosi na mnie głos
DoRzeczy.pl: W Parlamencie Europejskim odbyła się debata dotycząca rzekomej „afery wizowej”. Podobno niemieccy politycy próbowali panią zakrzyczeć?
Beata Kempa: Niestety tak to wyglądało, a ja jestem naprawdę wrażliwa na podniesiony ton w języku niemieckim. Mamy naprawdę historycznie trudne doświadczenia z niemiecką agresją. Tymczasem pan europoseł Daniel Freund rzucał w nas inwektywami i nazywał „nienawistną prawicą”. Warto jednak, żeby sobie przypomniał, że my nie życzymy sobie tego typu pokrzykiwania. To oni – Niemcy – tworzyli komory gazowe i obozy zagłady. To oni eksperymentowali na małych dzieciach i zabili rodzinę Ulmów. To wszystko niemiecka sprawka, dlatego dziś to oni powinni być najbardziej pokorni. Nie mają prawa nam mówić takich rzeczy. Powinni siedzieć w kącie, a nie marzyć o hegemonii.
Jak dokładnie wyglądała argumentacja w debacie?
Sprawa jest prosta. W tej chwili do Włoch płyną statki z nielegalnymi migrantami, które są opłacane z niemieckich pieniędzy. W tym samym czasie próbują młotkować Włochów, że powinni przyjąć migrantów i dać im godne warunki do życia oraz młotkują Polaków, że nie zgadzamy się na przymusową relokację w ramach solidarności europejskiej. Skala absurdu jest ogromna i naprawdę ręce tutaj opadają.
Skąd pomysł, żeby tak mocno przyspieszać relokację?
Obywatele Niemiec, czy Francji po prostu obawiają się o swoje bezpieczeństwo i rośnie fala sprzeciwu oraz gniewu spowodowana decyzjami rządów w Berlinie czy Paryżu. Spójrzmy tylko w statystyki. Około 58 proc. Niemców boi się chodzić na kąpieliska. 68 proc. Francuzów chce takiego samego referendum, jak w Polsce. Dzieje się to już po zamieszkach migranckich, które dotknęły Francję i których straty wyniosły 680 mln euro. Do tego dochodzi, że od początku roku w Szwecji doszło do 261 strzelanin w których zginęło 36 osób, a 71 zostało rannych. Do tego podłożono 124 ładunki wybuchowe. Czy oni tego samego chcą dla Polski? Czy my mamy się na to zgodzić? Absolutnie mówimy nie.
Podczas debaty europoseł Patryk Jaki zapytał koordynatora grupy EPP skąd ma dane o 250 tys. migrantów. Ten nie potrafił odpowiedzieć.
My mamy wiedzę i wiemy o tym, że oni te dane dostają od naszych usłużnych posłów opozycyjnych. Nie ma tu faktów, nie ma merytoryki. To ich ośmiesza, bo powinni każde źródło sprawdzić. Pokazuje to również brak szacunku polskich europosłów z opozycji do innych europosłów, ponieważ wprowadzają ich celowo w błąd.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.