Reforma prawa karnego – blaga i manipulacja zamiast rzetelnej oceny
DoRzeczy.pl: 1 października weszły w życie kompleksowe zmiany w Kodeksie Karnym. Jest ich wiele, dlatego zapytam, jak pan ogólnie ocenia tę reformę?
Prok. Tomasz Szafrański: Wiele zmian jest znakomitych, niektóre nowatorskie. Dużą część rozwiązań była postulowana przez praktyków, w tym prokuratorów i sędziów. Wskażę kilka szczególnie cennych w mojej ocenie rozwiązań. Pierwsze z nich - katalog okoliczności łagodzących i obciążających, które sąd będzie musiał każdorazowo brać pod uwagę wymierzając karę. Służyć to będzie sprawiedliwemu rozstrzyganiu sprawy, a sądowi odwoławczemu ułatwi kontrolę czy wyrok jest prawidłowy. Wzmocni również ochronę ofiar przestępstw i ich interesów.
W jaki sposób i dlaczego?
Okoliczności łagodzące są tak sformułowane, aby motywować sprawcę do działań usuwających lub łagodzących skutki przestępstwa. Dla przykładu, okolicznością łagodzącą będzie fakt, że sprawca rzeczywiście naprawił wyrządzoną szkodę lub krzywdę, zapłacił pokrzywdzonemu odszkodowanie lub zadośćuczynienie, a nie tylko obiecał, że to zrobi. Jak doświadczenie uczy, takie obietnice bardzo często są przejawem gry procesowej oskarżonego, a w rzeczywistości nie są przez niego wykonywane.
Ochronę ofiar bardzo wzmocni nowy typ przestępstwa, gdzie karane będzie uchylanie się przez sprawcę od zapłaty ofierze odszkodowania lub zadośćuczynienia. Dotychczas zasądzenie na rzecz ofiary odszkodowania lub zadośćuczynienia od sprawcy niejednokrotnie miało jedynie symboliczny charakter, a dla pokrzywdzonego wyrok nakładający na oskarżonego taki obowiązek wart był tyle, co kartka papieru na której został wydrukowany. Powodem było to, że wielu sprawców tych obowiązków nie wykonuje, a przy tym ukrywa majątek uniemożliwiając komorniczą egzekucję odszkodowania czy zadośćuczynienia. Od wejścia w życie nowelizacji takie uchylanie się jest przestępstwem, co należycie zmotywuje bardzo wielu skazanych do wykonania tych obowiązków, które na nich nałożono.
Nowelizacja zaostrzyła kary za okrutne zgwałcenia oraz przestępstwa seksualne na szkodę małoletnich, a także wprowadziła nowy rodzaj recydywy dotyczący przestępców takich przestępstw. Kolejne trafne zmiany dotyczą wypadków i katastrof komunikacyjnych, zwłaszcza o najpoważniejszych skutkach, spowodowanych przez nietrzeźwych lub odurzonych sprawców, bądź tych, którzy bez udzielenia ofiarom pomocy uciekają z miejsca zdarzenia. Wprowadzone zostały nowe typy przestępstw gospodarczych oraz przeciwko mieniu, w tym ukierunkowane na zwalczanie wielkich afer gospodarczych, w wyniku których tracą majątek niejednokrotnie tysiące osób, takich jak piramidy finansowe. Wzmocniona została ochrona przetargów oraz zamówień publicznych przed ich ustawianiem i zmowami, wzmocniono także ochronę ofiar stalkingu, czyli tzw. uporczywego nękania, jak również osób, pod których adresem kierowane są groźby. To tylko część z ważnych i potrzebnych zmian, które nowelizacja wprowadziła.
Pojawiają się również zmiany proceduralne. Czy przyspieszają one proces sądowy?
Jak najbardziej. Nowe rozwiązania w tym zakresie, z których niektóre już weszły w życie, a część będzie stosowana od połowy grudnia, nie tylko przyspieszą proces, ale również obniżą jego koszty, ponoszone przez Skarb Państwa, jak i strony postępowania. Nowelizacja daje organom procesowym, w szczególności sędziom, rozwiązania ułatwiające szybkie i sprawiedliwe rozstrzygnięcie sprawy.
Wymienił pan zmiany zaostrzające przepisy. Czy w praktyce przestępcy biorą to pod uwagę? Czy takie rozwiązania mogą odstraszać przed popełnieniem przestępstwa?
Zdecydowanie. Sprawcy przestępstw często z góry szacują ich opłacalność, co zwłaszcza dotyczy, choć nie tylko, czynów popełnionych z rozmysłem, takich jak oszustwa i inne wyłudzenia, kradzieże z włamaniem, przestępstwa korupcyjne, przestępstwa przeciwko środowisku. Oceniają oni ryzyko ujęcia, ale też ewentualny „koszt” w postaci grożącej im kary i utraty korzyści z przestępstwa. Polska kryminologia wciąż nawiązuje do nieaktualnych rozwiązań z połowy 20 wieku, jednak przedstawiciele wiodących szkół kryminologicznych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy Włoszech, odwołujących się do tzw. ekonomicznych modeli przestępczości, jednoznacznie wykazali, że surowość kary jest niemniej ważna niż jej nieuchronność, a w odniesieniu do niektórych kategorii sprawców wręcz ma dominujące znaczenie.
Z pewnością obserwuje pan dyskusję dotyczącą nowelizacji prawa karnego. Część prawników próbuje przekonywać, że nowelizacja zawiera wiele absurdów. Czy mają rację?
Przyjmuję takie wypowiedzi z zażenowaniem. Szanuję odmienne poglądy i dostrzegam celowość spojrzenia z różnorodnych perspektyw na politykę karną i prawo. Jednak każdy pogląd, zwłaszcza prezentowany publicznie, powinien być oparty na prawdzie i rzeczowych argumentach. Wspomniane przez pana twierdzenia w znacznej mierze pochodzą od jednej niezwykle aktywnej medialnie osoby, krakowskiego prawnika Mikołaja Małeckiego, prezesa tak zwanego Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego — mówię „tak zwanego”, ponieważ pod tą nazwą, sugerującą poważną publiczną instytucję naukową kryje się w rzeczywistości prywatna fundacja prowadząca działalność gospodarczą, obejmującą wydawanie zlecanych przez klientów ekspertyz czy opinii. Małecki skwapliwie dostarcza mediom, w których się udziela, krytykę właściwie każdego rozwiązania o które zostanie zapytany. Jednak wiele z jego twierdzeń jest oczywiście błędnych, niekiedy wprost sprzecznych z prawdą, a podnoszone przez niego na ich wsparcie argumenty są kompromitujące.
Proszę o przykłady.
Weźmy jego najnowsze rewelacje. Mikołaj Małecki twierdzi, że nowelizacja prawa karnego, o której rozmawiamy, a która weszła w życie 1 października, tak naprawdę nie weszła w życie i przepisy te nie obowiązują. A czemuż to? Ponieważ nowelizacja pierwotnie miała obowiązywać od 14 marca 2023 r., po czym inną ustawą zmieniono datę jej wejścia w życie na 1 października, Małecki zaś twierdzi, że przepis wydłużający ten termin został uchwalony niekonstytucyjnie – co zresztą jest oczywistą bzdurą— a to oznacza, że nie wywarł prawnego skutku. Małecki w swoim zacietrzewieniu kompletnie przeoczył, że gdyby przepis o wydłużeniu terminu wejścia w życie nowelizacji naprawdę nie wywarł skutku, znaczyłoby to, że przepisy nowelizacji obowiązują już od ponad pół roku, bowiem od 14 marca 2023 r., czyli daty wynikającej z pierwotnego brzmienia przepisu. On tego oczywistego błędu w swoim rozumowaniu nie dostrzega. Może zresztą to nie tyle wynik zacietrzewienia, lecz absencji na zajęciach logiki w trakcie studiów prawniczych – nie potrafię tego rozstrzygnąć.
Albo jego absurdalna krytyka tzw. „myślozbrodni”, jak bałamutnie nazywa przestępstwo przyjęcia zlecenia zabójstwa. Małecki twierdzi, że nie wolno karać osoby, która przyjęła takie zlecenie, bo byłoby to sprzeczne z zasadami odpowiedzialności karnej karanie za myśli w głowie osoby, która takie zlecenie przyjęła, a nie za konkretny czyn. Proszę zauważyć, że analogiczna konstrukcja występuje od dziesiątek lat w odniesieniu do przestępstwa sprzedajności (obecnie art. 228 k.k.), gdy penalizowane jest przyjęcie obietnicy korzyści majątkowej lub osobistej w związku z pełnieniem funkcji publicznej, a prawidłowości tego rozwiązania nikt nie kwestionuje.
Dr hab. Małecki mówi też o rzekomej „premii” za brutalne zgwałcenie oraz 16 latach więzienia, które będą przewidziane za drobne kradzieże.
Tak, to kolejne absurdalne wywody. Przywołuje przykład sprawcy kradnącego trzy batoniki, któremu wskutek nowelizacji jakoby grozi 16 lat pozbawienia wolności bez możliwości złagodzenia. Gdy to słyszę, zastanawiam się, jak niskie zdanie pan Małecki musi mieć o polskich sędziach, jak bardzo odmawia im umiejętności sprawiedliwego rozstrzygania spraw.
W rzeczywistości za takie kradzieże można wymierzyć grzywnę lub ograniczenie wolności albo krótką karę pozbawienia wolności, także w zawieszeniu. Proszę zobaczyć skalę tej manipulacji — od realnie grożącej takiemu sprawcy grzywny, obowiązku prac społecznie użytecznych albo krótkiej kary pozbawienia wolności w zawieszeniu, do 16 lat więzienia bez możliwości złagodzenia, wynikających ze straszliwych wizji Małeckiego.
Co do rzekomego „premiowania” przez nowe przepisy brutalnego gwałciciela – jest to kolejna kolportowana przez Mikołaja Małeckiego bzdura. Należy mu poradzić, aby zanim podejmie się krytyki nowych postaci zgwałceń, kwalifikowanych przez następstwo w postaci uszczerbku na zdrowiu ofiary, za co nowelizacja przewiduje bardzo surowe kary, doczytał komentarze, polecam zwłaszcza komentarz Pana Profesora Zolla, to dowie się, że istnieją kwalifikowane przez następstwo typy przestępstw umyślno-umyślnych, co – nie wchodząc w dalsze szczegóły – całkowicie podważa jego wywody.
Małecki zażarcie krytykuje również jedną z najtrafniejszych zmian w polskim prawie karnym, dotyczącą wymiaru kary za tzw. czyn ciągły. Przez całe lata było tak, że niezależnie od tego, czy sprawca ukradł jeden rower, czy sto rowerów, czy uszkodził rysując karoserię jeden samochód, czy pięćdziesiąt pojazdów, włamał się do jednego mieszkania czy okradł kilkadziesiąt mieszkań, groziła mu identyczna kara. Tak samo było w przypadku wielokrotnego zgwałcenia tej samej osoby przez sprawcę, który z góry czyny te zaplanował i realizował nieraz przez wiele lat, któremu groziła taka sama kara, jak w przypadku, gdyby dopuścił się tylko jednego takiego przestępstwa. To był szczególny paradoks polskiego prawa – z góry powzięty zamiar, zbliżony nieraz do premedytacji, który w prawie innych państw jest traktowany obciążająco, u nas był czynnikiem premiującym przestępcę. Szczęśliwie w obecnej kadencji Sejmu na wniosek Ministra Sprawiedliwości z tym absurdem zerwano, wprowadzając możliwość zaostrzenia kary za takie czyny do podwojonej górnej granicy grożącej kary.
Absurdów bez zażenowania rozpowszechnianych przez Małeckiego jest więcej – niektóre jego twierdzenia budzą szczególną wesołość. Dla przykładu przy okazji definiowania w Kodeksie karnym „osoby pełniącej funkcję publiczną”, wywodził że w spółce osobowej udziałowcem może być Skarb Państwa - czyli Skarb Państwa ma jego zdaniem możliwość przybrania ludzkiej postaci i zajęcia się działalnością w ramach spółki cywilnej. Być może Skarb Państwa w takim przypadku może również np. prowadzić samochód firmowy. Można się pośmiać.
Małecki od lat uparcie podważa przepis pozwalający ścigać pedofilów „łowiących” dzieci w Internecie, prezentując wykładnię sprzeczną z jego ratio legis – co ciekawe, przepis ten został wprowadzony na wniosek prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, gdy będąc Ministrem Sprawiedliwości ramami rządowej nowelizacji Kodeksu karnego objął jako w pełni trafne rozwiązanie przygotowane przez poprzednika, Ministra Zbigniewa Ziobro.
Pan Małecki twierdzi również, że o tym czy nowelizacja obowiązuje powinny zdecydować sądy. Od kiedy tak jest?
Powiedzmy wprost: to nic innego jak nawoływanie do anarchii i manifestowanie rażącego lekceważenia polskiego porządku prawnego. Sądy nie mają takich uprawnień, a jedyna możliwość, aby wyrazić wątpliwości co do zgodności z Konstytucją określonego przepisu stanowi skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego pytania prawnego, co przewiduje art. 193 ustawy zasadniczej. Nie ma takiej możliwości, żeby jakikolwiek sędzia legalnie mógł pomijać jakąkolwiek przepis ustawy, dopóki Trybunał Konstytucyjny nie stwierdzi, że jest on sprzeczny z Konstytucją.
Przywołane przez pana przykłady robią wrażenia. Proszę powiedzieć, jakie mogą być powody takich działań dr. hab..Małeckiego?
Nie potrafię na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Rozmawiamy o tym w środowisku, i wiele osób, w tym sędziów i prokuratorów, jest zdania, że jest to skutek braku rudymentarnej wiedzy, niektórzy podnoszą, że zupełnej nieznajomości praktyki – pan Małecki podobno nigdy nie wykonywał żadnego zawodu prawniczego, proces karny zna prawdopodobnie z telewizyjnych seriali. Inni uważają, że to rezultat zacietrzewienia połączonego z potrzebą nieustannego lansowania się w mediach, tzw. parciem na szkło. Niezależnie czy i którzy trafniej to oceniają, kocopały rozpowszechniane niemal codziennie przez Małeckiego wprowadzają w błąd dziennikarzy i innych ich odbiorców, a on sam kreując się na nieomylnego eksperta żeruje na autorytecie Uniwersytetu Jagiellońskiego, który jednocześnie ośmiesza, bo trudno uznać, by mógł opierać się na autorytecie własnym. Mikołajowi Małeckiemu w rzeczywistości bliżej do polityka, skłonnego do totalnego krytykowania nawet najlepszych rozwiązań, niż do obiektywnego akademika, którego udaje. Smutne jest, że niektórzy się na to nabierają. Znajomi nazywają go Jasiem Fasolą z UJ. W mojej ocenie nie jest to trafne– Jaś Fasola jest sympatyczny i nie ma nic z blagiera.
Prawnicze spory i dyskusje na temat tego, jakie prawo powinno być tworzone i jak stosowane, nawet jeżeli bardzo zażarte, są potrzebne, i często służą wypracowywaniu trafnych koncepcji, ulepszaniu obowiązujących unormowań, usuwaniu luk. Działania Małeckiego nie mają nic z tym wspólnego, służą jedynie jego lansowaniu się, a ich częsty skutek to wprowadzenie w błąd zmanipulowanych odbiorów jego wypowiedzi. I jeszcze jedna smutna tego konsekwencja – przyczynienie się do zjawiska określanego w odbiorze społecznym jako upadek autorytetów, nawet jeżeli w tym przypadku stanowi to jaskrawy rezultat uzurpowania sobie takiego, nienależnego, statusu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.