"Wtedy uda się przełamać władzę opozycji". PiS już snuje plany na przyszłość
Choć formalnie Prawo i Sprawiedliwość wygrało niedzielne wybory parlamentarne, to jednak po przeliczeniu mandatów okazało się, że większe szanse na stworzenie stabilnego rządu mają partie opozycyjne.
Nowy cel
Portal Ineria.pl ujawnia wewnętrzną sytuację w PiS. Kamila Baranowska pisze, że choć w partii "powyborcze emocje wciąż buzują", to jednak Jarosław Kaczyński stara się przekierować uwagę na przyszłość. Celem mają być zbliżające się wybory samorządowe i do europarlamentu, a przełomem - wybory prezydenckie w 2025 roku.
– Prezes uważa, że dopiero wtedy uda się przełamać władzę obecnej opozycji. I to jest dla nas absolutnie kluczowe. Wybory samorządowe i europejskie będą bardzo trudne, bo opozycja będzie niesiona na fali pokonania PiS, dlatego musimy się mocno zmotywować i przestać kłócić – powiedział polityk PiS w rozmowie z portalem.
Jak wskazują rozmówcy Baranowskiej, obecnie celem partii jest doprowadzenie do tego, aby prezydent powierzył Mateuszowi Morawieckiemu misję tworzenia rządu. Da to ugrupowaniu czas na otrząśnięcie się z wyborczego niepowodzenia. PiS liczy także, że w miarę upływającego czasu różnice programowe w partiach opozycyjnych doprowadzą między nimi do konfliktu.
Wewnętrzne tarcia
Wewnątrz Zjednoczonej Prawicy trwa napięcie między PiS a Suwerenną Polską. Politycy Zbigniewa Ziobry zarzucają ludziom premiera Mateusza Morawieckiego błędy w mobilizacji najtwardszego elektoratu.
"Ziobryści uważają, że sztab nie zadbał wystarczająco o mobilizację własnego elektoratu, co pokazują słabsze niż cztery lata temu wyniki na ścianie wschodniej oraz utrata blisko ponad 400 tysięcy głosów. Ich zdaniem kierunek kampanii był słuszny, tylko jej twarz, czyli Mateusz Morawiecki nie był wiarygodny" – czytamy na portalu.
Politycy PiS nie pozostają dłużni i wskazują, że kampania w mediach społecznościowych, za którą była odpowiedzialna Suwerenna Polska, okazała się porażką.
– Mieliśmy być liderem w sieci, tymczasem w ciągu ostatnich 30 dni to nie PiS, tylko nasi przeciwnicy inwestowali więcej w internet, choć u nas przecież były na to pieniądze i to duże – powiedział polityk PiS.