Romanowski: Nie ma możliwości pozbawienia kogoś statusu sędziego
DoRzeczy.pl: Pojawiły się informacje, że nowa większość sejmowa może przyjąć uchwałę dotyczącą nielegalności wyboru trzech członków Trybunału Konstytucyjnego, a co za tym idzie, unieważnienia wyroków, w tym najgłośniejszego dotyczącego prawa aborcyjnego. Jak pan ocenia ten plan?
Marcin Romanowski: Pozwolę sobie zauważyć, że w pytaniu została zawarta teza, która nie ma pokrycia w stanie prawnym. Parlamenty mogą podejmować wszelkiej maści uchwały, od wzywających do ochrony dżungli amazońskiej czy potępiać nieistniejące „strefy wolne od LGBT”, co może być uznane za mało poważne, ale występuje chociażby w praktyce Parlamentu Europejskiego. Jednak tego typu uchwały mają wyłącznie charakter demonstracji politycznej, nie mają prawnej mocy wiążącej.
Jeśli chodzi o uchwały Sejmu realizujące jego funkcję kreacyjną, to konsumuje się ona na powołaniu, wyborze danej osoby. Sędziowie, o których mowa, zostali wybrani przez Sejm, jednak jako kandydaci na sędziów, bowiem dopiero powołanie przez prezydenta powoduje, że ktoś stał się sędzią. Nie wchodząc w szczegóły przypomnę, że tzw. spór o TK w 2015 i 2016 roku dotyczył innego problemu: objęcia dyskontynuacją wybranych przez ustępujący Sejm kandydatów na sędziów Trybunału, którzy nie złożyli ślubowania przed prezydentem, a zatem nigdy nie zostali sędziami. Proces kreacji się nie zakończył i stąd zasada dyskontynuacji i konieczność powtórzenia przez nowy Sejm wyboru kandydatów. W tamtym czasie też co prawda były podejmowane uchwały przez Sejm, ale nie były one podstawą do wyboru nowych sędziów, a sam TK stwierdził wówczas, że mają one charakter czysto politycznych deklaracji. Uchwała Sejmu nie może stać w sprzeczności z Konstytucją, to jest „a, b, c” dla studenta pierwszego roku prawa. Z pewnym zaskoczeniem czytam enuncjacje profesorów, którzy z powodów czysto politycznych, zaciekłej wrogości w stosunku do obozu rządzącego, który wygrał wielokrotnie wybory i wybierał tych sędziów, twierdzą coś innego.
W jaki sposób według polityków opozycji miałoby się to odbyć? Podejmują uchwałę i co dalej? Siłą usuwają sędziów?
Nie ma takiej formuły prawnej. To doskonały przykład, w jaki sposób próbuje się naginać prawo. Kiedyś mówiliśmy o falandyzacji prawa. Te same środowiska, które to uprawiały w przeszłości, teraz znowu chcą naginać czy wręcz łamać prawo nie akceptując demokratycznej decyzji Polaków z tamtego okresu. Chcą zrobić skok na instytucje, choć nie ma ku temu prawnej możliwości. Nie ma możliwości pozbawienia kogoś statusu sędziego TK, którego powołał prezydent, poza wyraźnie określonymi przypadkami, jak np. stan zdrowia.
Czyli analogicznie nie można również samego orzeczenia TK „odwołać” uchwałą Sejmu?
Przepraszam, ale to naprawdę zabawne. To jest na tyle śmieszne, że aż straszne. Przeraża, że tego typu sądy ktoś na poważnie wypowiada w domenie publicznej ale odpowiem: nie można. Mała konstytucja przewidywała unieważnienie większością kwalifikowaną orzeczeń TK, co może nie było złym rozwiązaniem, jednak na gruncie Konstytucji z 1997 roku nie ma takiej możliwości prawnej.
Pojawił się również pomysł odwołania uchwałą członków KRS. Jak pan ocenia taką możliwość?
Mamy tu ten sam problem, jak z uchwałami w zakresie powoływania do TK, choć bardziej jaskrawy. Pojawiają się pomysły, żeby uchwałami Sejmu odwołać członków KRS z części sędziowskiej, powołując się na orzeczenia TSUE czy ETPC, jakoby to miałaby być realizacja tych orzeczeń. Tu mamy do czynienia z podwójnym kłamstwem oraz ohydnym przykładem instrumentalnego podejścia do prawa.
Dlaczego?
Ze względu na to, że po pierwsze to nie TSUE czy ETPC, tylko polski Trybunał Konstytucyjny rozstrzyga w sposób ostateczny o konstytucyjności ustaw. Tutaj TK orzekł zgodność z ustawą zasadniczą przeprowadzonej w 2018 roku demokratyzacji KRS, a mianowicie rozwiązania, że sędziów do KRS nie wybierają sami sędziowie, tylko parlament. W tym zakresie Konstytucja stwierdza bowiem tylko, że piętnastu członków ma być wybranych spośród sędziów, ale określenie sposobu ich wyboru określa już ustawa.
Jeżeli obecnej jeszcze opozycji aktualne rozwiązanie nie odpowiada, to muszą zmienić ustawę. Jednak najciekawsze w tym wszystkim jest to, że przecież gdyby chcieli uchwałą na podstawie obecnego stanu prawnego odwołać sędziów, to w ten sposób nie zrealizują orzeczeń TSUE czy ETPC jak twierdzą. Bo TSUE i ETPCz – oczywiście bezpodstawnie - kwestionują same regulacje aktualnej ustawy o KRS. Jeśli obecna opozycja chciałaby z sobie znanych powodów wdrażać te orzeczenia – rozmieniając przy tym na drobne polską suwerenność – to i tak muszą zmienić ustawę. W przeciwnym razie wymienią sędziów na podstawie obecnego stanu prawnego, krytykowanego właśnie przez TSUE czy ETPC. A zatem jak widać nie o przepisy regulujące wybór członków KRS przez Sejm toczył się spór, tylko o to, że to nie oni wówczas mieli większość aby podejmować decyzje. Czyli jak Kalemu ukraść krowę, to źle, ale jak Kali ukraść krowę, to dobrze. Jedyną rzeczą jaką mogą osiągnąć w ten sposób jest próba paraliżu konstytucyjnego organu, jakim jest Krajowa Rada Sądownictwa i wcześniej wspomniany Trybunał Konstytucyjny. I o to w tym wszystkim chodzi: zdają sobie sprawę, że legalnymi metodami nie są w stanie przejąć kontroli nad wszystkimi instytucjami, to chcą je zdestabilizować, nie bacząc na interes polskiego państwa i dobro Polaków.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.