Sadurski: PiS używa konstytucji jako pułapki na demokratów
"Po powrocie demokracji zrujnowane systemy ustrojowe nie mogą być odbudowywane zwykłymi krokami ustawowymi, bo oznaczałoby to przywracanie demokracji na warunkach podyktowanych przez upadły reżim" – pisze wykładowca z UW w tekście opublikowanym na portalu "Gazety Wyborczej".
Sadurski analizuje, czym jest zapisany w uchwale dot. mediów "okres przejściowy", w którym to mają być dokonywane rzekome działania naprawcze. "To może trwać długo, bo przecież prezydent Duda już się rozkręcił z wetowaniem ustaw, a Trybunał mgr Przyłębskiej po latach nieróbstwa zaprezentował nowy, ambitny jadłospis. Pytanie o okres przejściowy nie dotyczy tylko mediów publicznych, ale także neo-KRS, prokuratury, służby cywilnej, zainfekowanego neosędziami Sądu Najwyższego, no i oczywiście Trybunału" – wskazuje prof. Sadurski.
Kilka etapów "przywracania" demokracji
"Jesteśmy obecnie na drugim etapie przywracania demokracji i praworządności. Pierwszym etapem było zwycięstwo wyborcze: ów cud 15 października, gdy po raz pierwszy na świecie opozycja demokratyczna wygrała z populistami tak miażdżąco mimo destrukcji instytucji demokratycznych przez poprzednią ekipę" – stwierdza komentator.
Etap trzeci, to jak przekonuje, czas, gdy "stworzone będą już warunki prawne dla normalnego funkcjonowania demokracji, z porządnymi mediami publicznymi, uczciwą konkurencją między większością parlamentarną i opozycją, neutralną służbą publiczną, niezależną prokuraturą i sądami itp". "A dziś jesteśmy na etapie drugim, który ma nas przeprowadzić od pierwszego do trzeciego. Czy da się tę drogę przebyć w sposób ładny, łagodny i niebudzący wątpliwości? A przede wszystkim – praworządny?" – zastanawia się wykładowca UW.
Zaznacza, że obecnie "demokraci" prezentują dwa, odmienne podejścia. "Z jednej strony są ci, którzy domagają się rygorystycznego, drobiazgowego poszanowania wszystkich przepisów prawa, nawet PiS-owskiej proweniencji, o ile tylko nadal formalnie obowiązują, a po drugiej stronie ci, którzy wskazują, że w sytuacji kompletnej destrukcji praworządności taka polityka może tylko patologiczny system utrwalać, a w najlepszym wypadku prowadzić do apatii w reformowaniu państwa" – czytamy. Sam Wojciech Sadurski przyznaje, że jest zwolennikiem drogi numer dwa.
Odwołać TK, wyprowadzić sędziów
Sadurski chce rozwiązań ostrych i jednoznacznych, nawet jeżeli są one wątpliwe prawnie: "Jeśli nie odwołamy całego Trybunału mgr Przyłębskiej, będziemy mieli do czynienia z sabotowaniem wszelkich prób przywrócenia praworządności w sądach, mediach czy prokuraturze, nawet gdyby odwołanie in gremio tego pokracznego organu raziło pięknoduchów. Bez wyprowadzenia sędziowskich członków z neo-KRS to podłe ciało będzie dalej dostarczało bezprawnie prezydentowi kandydatów na neosędziów. Itp., itd.".
Jego zdaniem podążanie za przepisami jest równoznaczne z "nierobieniem niczego", szczególnie w kontekście TVP. "Alternatywą jest drzemka w świecie fikcji i narcystyczne napawanie się własną cnotą, przerywane erupcjami oburzenia na brzydotę realnego świata. Uczeni prawnicy mogą sobie na to pozwolić, politycy – nie" – podsumowuje Wojciech Sadurski.