Mer Lwowa odniósł się do wpisu Sikorskiego i kwestii mobilizacji
"Powinniśmy odpowiedzieć na ostatnią napaść na Ukrainę w języku zrozumiałym dla Putina: zaostrzając sankcje, aby nie mógł produkować nowej broni z przemycanych komponentów i dając Kijowowi pociski dalekiego zasięgu, które pozwolą mu zlikwidować wyrzutnie i centra dowodzenia" – napisał na platformie X minister Sikorski, odnosząc się do serii ataków powietrznych Rosji na Kijów, Charków i kilka innych miejscowości na Ukrainie.
Siły rosyjskie użyły m.in. hipersonicznych Kindżałów. Większość rakiet i dronów została zestrzelona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą, jednak uderzenie było na tyle silne, że uszkodzonych zostało wiele budynków mieszkalnych i obiektów infrastruktury. W wyniku ataków cztery osoby zginęły, a co najmniej 92 zostały ranne.
Nowy szef polskiej dyplomacji post zamieścił w języku angielskim, co wskazuje, że zwracał się przede wszystkim do zachodnich decydentów.
Sadowy: Jedyne o co prosimy, to pomoc militarna
Wypowiedź polityka z aprobatą przyjął mer Lwowa Andrij Sadowy. – To jest taki moment w naszym życiu, że albo będzie zwycięstwo demokracji albo totalitarnych systemów. W Europie jest drugi rok wojna, codziennie giną ludzie, my to znamy. Rosja ma w planach atakować kolejne państwa europejskie, bo oni muszą to robić – mają taką politykę, filozofię, bo to państwo terrorystyczne – ocenił mer Lwowa.
Sadowy wyraził też niezadowolenie z polityki Zachodu, która w jego ocenie wspiera Ukrainę w sposób niewystarczający. – Takie mamy dzisiaj realia. Putin odczuwa dzisiaj inną siłę, bo zachód nie zrobił tego co miał –powiedział. Jak wskazał, chodzi o to, że część rosyjskich dronów, rakiet i innych komponentów militarnych pochodzi z zachodu.
Podtrzymał też stanowisko, że Putin musi zostać powstrzymany zbrojnie, bo dyplomatycznie nie uda się tego osiągnąć. – Tylko moc militarna może coś zmienić, bo różne gwarancje się tutaj nie sprawdzają. Ukraińcy mają siłę, my odczuwamy tę światową odpowiedzialność. My musimy walczyć, będziemy walczyć. Jedyne o co prosimy, to pomoc militarna, żeby zginęło mniej ludzi i żeby Rosja dostała mocno w łeb – powiedział mer Lwowa.
Mer Lwowa: Ukraina potrzebuje mobilizacji społecznej
W rozmowie poruszono tez trudną kwestię dyskusji na temat rozszerzenia poboru na Ukrainie. Obecnie ukraiński resort obrony i tamtejszy parlament przygotowują projekt ustawy o mobilizacji wojskowej.
Sadowy tłumaczył, że Ukraina nie zamierza jednak na siłę wcielać nikogo do armii. Zaznaczył w tym kontekście, że każdy może w inny sposób wspomagać walkę i w tym sensie wojsko ukraińskie liczy "nie 700 tysięcy., a 40 milionów osób".
– Nie ma sensu brać osoby, która nie chce walczyć. Ona może robić inne rzeczy. Bez biznesu, bez ekonomii nie może być zwycięstwa, dlatego część jest na froncie, a część pracuje – powiedział Sadowy.
Zełenski: Mobilizacja wszelkich wysiłków
W podobnym tonie wypowiedział się kilka dni temu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "Mobilizacja to nie tylko kwestia żołnierzy jadących na front. Chodzi o nas wszystkich. To mobilizacja wszelkich wysiłków. To jedyny sposób, aby chronić nasze państwo i zaprzestać okupacji naszej ziemi" – powiedział w noworocznym wywiadzie dla "The Economist".
W rozmowie tej Zełenski twierdził, że Rosja zagraża NATO. "Putin czuje słabość jak zwierzę, bo jest zwierzęciem. Wyczuwa krew, wyczuwa swoją siłę. I pożre was na kolację z całą waszą Unią Europejską, NATO, wolnością i demokracją".