Trzaskowski: Umordowany wracam do domu, a w radiu słyszę to
W poniedziałkowy wieczór przez Warszawę przeszła burza śnieżna. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej informował, że prędkość wiatru towarzyszącego opadom śniegu dochodziła do około 70 km/h.
Na stołecznych drogach błyskawicznie zapanowały fatalne warunki. Choć Zarząd Oczyszczania Miasta Warszawa skierował na ulice 170 posypywarek, nie udało się uniknąć paraliżu drogowego. Ogromne utrudnienia pojawiły się m.in. w kursowaniu autobusów komunikacji miejskiej.
Fala krytyki spadła w związku z tą sytuacją na prezydenta stolicy.
Tłumaczenia Trzaskowskiego
We wtorek późnym wieczorem włodarz odniósł się do zarzutów. Rafał Trzaskowski nie ma sobie wiele do zarzucenia.
"Kochani. Kilka słów wytłumaczenia. Diabeł tkwi w szczegółach! Złote słowa. 'Drogowcy znowu zostali zaskoczeni'. Każdy dziennikarz wie, jak rozwiązać problem. A jak jest w rzeczywistości? Warszawa trzyma pod parą (każdego zimowego dnia) 170 pługopiaskarek i 130 pługów. Jak zapowiada się opad – wszyscy są w gotowości. Wczoraj w miasto ruszyło 170 pługopiaskarek. Jak jest mróz – ruszają tylko pługopiaskarki. Jakby ruszyły też pługi – zrobiłoby się lodowisko. Na wczorajszą akcję wydaliśmy prawie 5 mln złotych. Czy było perfekcyjnie? Nie. Przez 2 godziny był problem. To była największa akcja odśnieżania od 3 lat. Czy można mieć 'pod parą' 500 pługopiaskarek? Można. Tylko taki skład uruchamiany byłby raz na 5 lat. Więc byłoby to potworne marnotrawstwo pieniędzy" – przekonuje.
Prezydent Warszawy wskazał też na problem chodników. "Za odśnieżanie chodników przed prywatnymi budynkami (a to większość budynków w Warszawie) odpowiedzialny jest właściciel. Tłumaczymy, czasem nakładamy mandaty. Ale staramy się, żeby straż miejska w śnieżyce jednak zajmowała się też innymi tematami. Nawet w śnieżyce. Zarządzanie miastem wymaga czujności. Tak się składa, że w poniedziałki wykładam stosunki międzynarodowe w Collegium Civitas – na XII piętrze PKiN. Śnieżycę widziałem z bliska i z dystansu. Natychmiast. I reagowaliśmy również natychmiast" – zapewnia.
"Potem relacjonowałem współpracownikom – gdzie trzeba priorytetowo odśnieżać, bo objechałem osobiście pół miasta. Dobrze, że nikt mi nie powiedział 'taki mamy klimat'. Bo udusiłbym własnymi rękami. Umordowany wracam do domu. A tam w radiu słyszę, że 'drogowcy w Warszawie znowu zaskoczeni'. Dobrze, że TVP Info już nie kłamie – bo byłbym na pewno królem epoki lodowcowej" – podsumował Rafał Trzaskowski.