"Za długo byliśmy mili". W Brukseli planują "twardą grę" wobec Węgier
W PE przygotowano rezolucję, w której wzywa się m.in. do odebrania Węgrom głosu w Radzie UE. Większość grup politycznych w Parlamencie Europejskim chce zbadania decyzji Komisji Europejskiej o odmrożeniu funduszy UE dla Węgier, po którym nastąpi złożenie pozwu do TSUE i ewentualnego wniosku o odebranie Budapesztowi prawa głosu w Radzie UE ze względu na rzekome naruszenie praworządności.
13 grudnia KE ogłosiła uruchomienie 10,2 mln euro dla Węgier. Stało się to w przededniu szczytu UE w sprawie wsparcia dla Ukrainy – według wielu w nadziei na zmianę podejścia rządu Viktora Orbana do tej kwestii. Decyzja ta wywołała falę krytyki, a część unijnych decydentów oskarżyła KE o poddanie się szantażowi Węgier.
Dyplomaci z UE są wściekli
To właśnie postawa Budapesztu wobec pomocy dla Ukrainy wywołuje wściekłość brukselskich dyplomatów. – Za długo byliśmy mili, z Orbanem trzeba grać twardo – mówi wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Jak czytamy, "dyplomaci są rozdrażnieni, bo Orban od wielu miesięcy blokuje pomoc finansową dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro w nowelizacji wieloletniego budżetu UE na lata 2021–2027".
– Sprawa robi się poważna. Ukraińcy mówią nam, że w lutym jeszcze mają pieniądze na pensje, ale w marcu już im nie starczy – relacjonuje inny unijny urzędnik. "Rz" przypomina, że Bruksela przedstawiła propozycję stałego pakietu na cztery lata, a przy okazji zwiększenia wieloletniego budżetu UE do 2027 roku. Węgry powiedziały "nie". Premier Orban sygnalizuje, że może zgodzić się na na 50 mld euro, ale pod warunkiem, że pakiet co roku byłby potwierdzany w głosowaniu jednomyślnym.
Z powodu rozbieżności, na 1 lutego zwołano nadzwyczajne spotkanie przywódców.
Nie chcą wzmacniać Orbana jako symbolu
Jednocześnie pojawiają się wątpliwości wobec karania Węgier odebraniem im prawa głosu. – Orban nie jest tylko premierem Węgier. Przez te lata stał się ikoną populistów w całej Europie – wskazuje jeden z dyplomatów. "Sankcje mogłyby więc przynieść efekt odwrotny do zamierzonego i wzmocnić poparcie dla partii antysystemowych, które na pewno mówiłyby o ataku Brukseli na demokratyczny rząd węgierski. A tego nikt nie chce przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego" – czytamy.
Dlatego obecnie Bruksela musi godzić się na negocjowanie z Budapesztem każdej przyszłej decyzji dot. pomocy dla Kijowa.