"Kamiński wpadł w furię". Wypij zeznaje przed komisją ds. wyborów kopertowych
Sejmowa komisja śledcza sprawdza, kto i w jaki sposób doprowadził do zmarnowania na organizację wyborów kopertowych kilkudziesięciu milionów złotych. Jako pierwszy przed gremium stanął były wicepremier w rządzie Mateusza Morawieckiego, Jarosław Gowin.
Wicepremier mówił m.in. o tym, dlaczego sprzeciwiał się organizacji wyborów w trybie korespondencyjnym oraz w jakich okolicznościach dowiedział się o koncepcji. Powiedział też, że był informowany, że szukano na niego tzw. haków.
Wypij: Kamiński wpadł w furię
Wypij przed komisją opowiadał o spotkaniu, które odbyło się w willi ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego przy ulicy Parkowej.
– O tym spotkaniu dowiedziałem się, myślę, około 30 minut przed samym spotkaniem od Jarosława Gowina, który poprosił mnie, żebym wziął udział. Po drugiej stronie ze strony PiS w tym spotkaniu brali udział Jarosław Kaczyński, Mariusz Kamiński, Jacek Sasin, Tomasz Zdzikot, jako osoba, rozumiem, odpowiedzialna za przeprowadzenie wyborów jako prezes Poczty Polskiej – powiedział Michał Wypij.
Jak podkreśla polityk największe wrażenie robiło zachowanie Mariusza Kamińskiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych.
– Przyznam się szczerze, nie wiem dlaczego w pewnym momencie Kamiński wpadł w furię. Lekko wstając, aż wyskoczył, zaczął mówić, że nasze zachowanie, nasze działania nadają się do więzienia, powinniśmy zostać zniszczeni, że nasza działalność jest działalnością antypaństwową i że za nią odpowiemy – relacjonował Wypij.
"Kaczyński uspokajał"
Jak przyznaje polityk, był zszokowany zachowaniem ministra. Nie tego się spodziewałem po polityku tak doświadczonym, człowieku poważnym, zwłaszcza, że podnosiliśmy kwestie tylko i wyłącznie natury techniczno-prawnej. Nie było żadnych kwestii natury politycznej – zaznaczył.
– To, co zostało w mojej pamięci, to także zachowanie na te słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w pewnym momencie gestem uspokajał, wydaje mi się, że sam był zaskoczony tym wybuchem pewnej agresji. Jeżeli ktoś w sposób agresywny w ten sposób ocenia nasze zachowania, to wydaje mi się, że próbuje w sposób zdecydowany na nie wpłynąć.Osobiście, tak wtedy, jak i teraz, odbieram to jako formę zastraszenia nas do tego, żebyśmy jednak zmienili nasze zdanie – stwierdził.