Brukselski szantaż Budapesztu
Wszyscy się na takie rozwiązanie zgodzili. Ba, oficjalnie przedstawiano je jako gwarancję zachowania odpowiedniej pozycji przez udziałowców spółki. W jakiejś kwestii okazuje się, że jeden z udziałowców stawia weto, bo uważa, że proponowane rozwiązanie jest dla niego skrajnie niekorzystne. Słyszy wtedy od zarządu: „W porządku, blokuj, ale jeśli się z tej blokady nie wycofasz, dojedziemy cię. Zniszczymy twoje interesy, wytoczymy ci procesy, naślemy bandziorów na twój dom i rodzinę”. To jest mniej więcej to, co teraz słyszą Węgrzy w sprawie swojej postawy wobec specjalnego funduszu pomocowego dla Ukrainy.
Jutro, 1 lutego, szczyt Rady Europejskiej, podczas którego ma zapaść decyzja w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy o wielkości 50 mld euro. Przed szczytem wyciekł – lub też „został wycieknięty” – plan spacyfikowania stawiających opór Węgier. Budapeszt sprzeciwia się tworzeniu pakietu pomocy odrębnego od unijnego budżetu. Byłoby to bowiem kolejne dodatkowe wspólne zadłużenie krajów członkowskich. Węgry mają w tym wypadku całkowitą rację, ale nie o to tu nawet chodzi.